Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2012

Co pije Google i co jedzą mole

Uwielbiam sprawdzać, na jakie keywordsy wyszukuje się blogasek. kto ma 4 dzieci - powinno być kto nie chce mieć 4 dzieci, ale to kwestia semantyki bilans zamknięcia, jak zrobić bilans zamknięcia - to jasne, ja ciąglę coś podsumowuję i zamykam, ktoś mi nawet powiedział, że moje posty są takie “ostateczne” ile kosztuje drożdżówka - o drożdżówkach w osiedlowym sklepie pisałam coś z 2 lata temu, ale widać temat nadal żywy katar wodnisty - jasna sprawa, choć nieaktualna, tfu tfu przez lewe ramię wziął ją w ramiona - chciałabym!! co można zrobić z pasternaku - really?? but how?? chińskie centrum między brnem a pragą - słowo daję, wujek googiel za dużo wczoraj wypił u szwagra na imieninach Oraz absolutny przebój: mole, okres lęgowy moli, co na mole, eksterminacja moli bydgoszcz - znakiem tego, jakbym chciała na blogu zacząć zarabiać, to kierunek mam jasno wytyczony, a klientelę z Bydgoszczy zapewnioną :) Klient nasz pan, więc w odpowiedzi na ewidentne oczekiwania czytelnik...

Dzień blogera

Dziś dzień blogera. Czy dzień blogów. Wyczytałam to na wallu Lidla, więc to na pewno prawda. Wszystkiego Wam najlepszego, Drodzy Blogerzy, żeby Wam klikali i komentowali, polecali i lajkowali, a nawet żeby Was linkowali i cytowali. I wydali Was drukiem za parę lat. Albo nakręcili film na podstawie Waszych historii. O mnie powstanie telenowela, akcja obowiązkowo dziać się będzie w Caracas. Dramat za dramatem. Radość i rozpacz, Od skrajności w skrajność. Będę się jako główna bohaterka przetaczać po atłasowych narzutach na wielkich łożach i łkać. Całować namiętnie, policzkować, trzaskać drzwiami i wchodzić do kolejnych pomieszczeń, gdzie wszyscy będą zamierać na mój widok. Koniec odcinka. Albo raczej taka saga jak Dom nad rozlewiskiem. Tylko że w bloku, ale z ambicjami apartamentowca. Blok nad autostradą. Czas spędzony na przemian przy garach w kuchni, przy kieliszku z winem na balkonie, przy wózku w Lidlu, na zbieraniu klocków, na rozmyślaniach o samotności, na krótkich chwilach nie...

Powiało chłodem

Lato się kończy. Wiem że jeszcze miesiąc, jeszcze jeden-dwa wyjazdy, jeszcze spódniczki i sandałki, skóra czasem zapiecze na słońcu. Ale noce już zimne, a drzewa się powoli żółcą. Głupia byłam i naiwna, że w czerwcu, lipcu wierzyłam, że lato będzie trwało wiecznie. Nic wiecznie nie trwa. Lato się kończy, jesień będzie krótka. Winter is coming. Lato było dla mnie dobre i obfite. Poddałam się fali endorfin, wykreśliłam najbardziej prawdopodobny scenariusz i uwierzyłam w cud. Słyszałam co chciałam usłyszeć, nie zadałam wcześniej przygotowanych pytań i w sumie nadal niczego nie wiem i nie umiem, ale jakby mądrzejsza jestem. Spróbuję pamiętać w zimne miesiące o tym, jak wspaniałe było to lato. Jak wysoko latałam. I jak świadomie i w kontakcie z samą sobą przeżywałam powrót w dół, o przepraszam, do normalności. Jak się cieszyłam życiem, także tą normalnością. Kawą z łomonosowa, chłodem parkietu w upalne dni, zapachem czystości w łazience, lawendową świecą na stole. Wejdę sobie do mojego...

Kawy

Dziecko zaprosiło wczoraj kolegę na nocowanie. Zgodziłyśmy się (obie mamy) licząc, że się zaraz sami wycofają z durnego pomysłu. Nie wycofali się... ostatecznie kolega został wyniesiony przez swojego tatę już prawie śpiący z mojego łóżka, a ja padłam jak stałam i zasnęłam. Obudziłam się przed 4. Jak wiadomo godziny przed świtem to okres lęgowy durnych myśli, lęków i stresów. Na dodatek miałam durny sen - kupowałam samochód. W środku był jakiś taki wielki, a fotelik Dziecka po zamontowaniu prawie wisiał mi nad głową. Jednak z zewnątrz był malutki, miał dach poniżej mojego pasa. Sprzedawczyni wzięła go po prostu pod pachę i zaniosła do kasy... Obudziłam się zdenerwowana, że tak durnie wydałam kasę na badziewie. Włączyłam audiobooka, żeby odegnać smutki i przenieść się w czyjeś życie. Historia kobiety, która wybiera życie zgodne ze swoimi wartościami, w pełni świadoma tego, że w konsekwencji utraci ukochanego. Decyduje się na życie bez nie...

Imany

Byłam wczoraj z Dzieckiem w empiku. Przeglądamy sobie różne rzeczy. Zainteresowała mnie płyta z kubańskim jazzem, ale nie było jej dostępnej na komputerze do odsłuchów. Natomiast na półeczce pod ekranem ktoś zostawił niepozorną beżową płytę ze zdjęciem pięknej czarnoskórej kobiety, której twarz ani imię nic mi nie mówiły. Już po pierwszych taktach pierwszego utworu wiedziałam, że to nie był przypadek. Tego mi trzeba, głosu jak mocna kawa, słów trafiających do serca i dźwięków wpadających w ucho. Jeszcze z dwa dni i będę całość wyła stojąc w korkach. Żeby rana się mogła zaleczyć, trzeba ją oczyścić. You will never know. I will never show. What I feel. What I need from you. Slow down, take your time, it will be allright. You’re not the only one, the door is shut but so is your mind. Aha. Chodzi o Imany.

Poranna kawa

Z prognozy pogody wynika że właśnie zaczyna się ostatni upalny tydzień tego lata. Kiedy lato się zaczynało, czyli w maju, wydawało mi się, że będzie bardzo długie, że mam przed sobą niezliczone nocne spacery i lodowate drinki. Czas jest jednak nieubłagany i zleciało jak z bicza. Dzisiejszy poranek też... nie śpię już od półtorej godziny, a dopiero teraz otworzyłam bloga. Z kawą w obowiązkowym już łomonosowie (chyba to oznaka wieku, coraz więcej przyczepia się do mnie rytuałów i ulubionych przedmiotów), z lawendową świeczką, pod kocykiem z oszukanej nepalskiej wełny. Może to zasługa rześkiego porannego powietrza, może Jamiego Woona, ale chyba wychodzę z doła. W sumie było do przewidzenia, że się skończy, jak i to że przyjdzie następny. Co ciekawe powody mojego doła nadal trwają i nadal mnie bolą, ale dziś wiem, że DAM RADĘ na pewno. To zasługa przyjaciół. Znowu się potwierdziło, jakich mam cudownych ludzi wokół siebie. Kilka rozmów, różnych spojrzeń, także rad i słów stawiających do pi...

Don't drink and post....

Balkon, przyjaciółka, kocyk, wino. Strasznie sie pogubiłam, wraca moje dawne, niestety sprzed półtora roku, poczucie utraty kontroli. Potrzeba kontroli nie jest podobno prawdziwą potrzebą. Chodzi chyba o bezpieczeństwo i sprawczość. Wolę myśleć, że o miłość i wspólne przeżywanie (ajfon poprawia na przesuwanie, tez pasuje) życia. Do tego stopnia sie zgubilam, że zdałam sie na innych, na ich historie, ale tez rady. Nawet na Iching. Nic nie zrozumiałam z mieszanki tych odpowiedzi, więc postapilam po swojemu, ulegając egoistycznym pobudkom, przyziemnym, nieracjonalnym... W pogoni za przyjemnością chwili. I co z tego mam? Kolejne pytania bez odpowiedzi... Mój ból jest czyjąś normalnoscią... Nie, to nie tak. Sama tego chciałam, z tym się liczyłam, o to kiedyś nie dbałam. Ryzykowałam, wmawiałam sobie, że i tak warto latać 30 cm nad powierzchnią ziemi, że dla tego uczucia warto kiedyś będzie przeżywać upadek. Łatwo nie dbać o spadanie, gdy jest się na górze. Dać się ponieść chwili, słowom, ...

Kto ma dzieci ten ma smród, kto ma arbuza ten ma miód

Zainspirowana przez przyjaciółkę postanowiłam zrobić przetwory. W zasadzie to przetwór, a dokładniej to to . Spędziłam całe popołudnie krojąc arbuza, wydłubując pestki, przecierając, przelewając przez sitka o coraz mniejszych oczkach, a na końcu przez gazę. Okazało się, że po tych zabiegach znika z arbuza czerwoność, a zostaje żółtawa woda. Po przepisowych 2 godzinach gotowania nadal nie przypominało miodu tylko w najlepszym wypadku słodką wodę. Przy okazji mam przecier arbuzowy i sok z arbuza w lodówce. Arbuz obowiązkowym dodatkiem do kaszy, płatków, kanapki i drinka. Podsumowując z 5 litrów przefiltrowanego soku zostało mi 400 ml ulepku o mocno arbuzowym aromacie. W kolorze miodu. Teraz nie wiem jak to zjeść i z czym. Ale chwilowo nie mam ochoty na arbuza. Po odparowywaniu go przez dobę mam całe mieszkanie w zapachu arbuza, w pracy czułam jego zapach na rękach... Ten przetwór to taka moja odskocznia od myślenia. Terapia arbuzem. Właśnie sobie zdałam dziś sprawę rozmawiając z koleż...

Sio, króliczku, do dziury

Obraz
Jest chłodno ale i tak pije moje wieczorne wino na balkonie. Kupiłam w ubiegłym tygodniu stolik dzięki któremu mój balkon nabrał charakteru paryskiej uliczki. A ten widok...lepszy niż w Paryżu. Doswiadczam w tym tygodniu przełomu. Po pierwsze z tą jogą. Dzis zrobiłam świecę, bez żadnych pomocy. Poczułam, ze dam rade i dałam, wyszła bardzo dobrze. Poza tym, odkryłam ze strata jest stratą, gdy tak ją nazwiemy. Straciłam w ostatnim czasie zaufanie do dwóch osób. Dzis myślę, ze tak sie stało, bo ufalam i to wbrew wszelkiej logice. Powinnam ufać i wierzyć w siebie, a innych brać tylko za tych kim są, za nikogo wiecej. Nie projektować, nie zakładać za nikogo, widzieć fakty, a nawet faktom nie dać sie zwodzić. Brać chwile, które mi dają i skupiać sie na tym, co ja wtedy czuję. I kropka. Bo to nie inni mnie ranią, sama sobie to robię naiwnie i latwowiernie wciąż goniąc króliczka. Dzięki ;)

Moja prywatna magia

Miałam napisać coś innego, ale co tam, napiszę jednak co mi tam w duszy gra... a w ogóle to ostatnio nie wyrabiam z tym blogiem, bo mam szmyrgla na punkcie porządku w domu. Zrobiłam sobie porządki po remoncie, wywaliłam pińdziesiąt ton towarów, głównie wątpliwych ozdób, gazet i słoików. I jeszcze inne różne rzeczy, ale nie mogę napisać co, bo może M czyta. I potem nie było jakoś Dziecka na stanie i się okazało, że stan czystości utrzymuje mi się względnie prosto, wystarczy ścierą przejechać po śniadaniu przed udaniem się na zakład i jakoś to się kręci. Potem Dziecko powróciło na łono, a porządek jak był tak jest. Ale dbam o niego, znaczy wieczorem zbieram rozwłóczone szpargały, a rano to tą ścierą obowiązkowo. Nawet miałam poczucie, że robię sobię przyjemność, jak kupowałam nowe końcówki do mopa przez internet... no dobra ale miało być o magii a nie o kolejnej mojej nieszkodliwej obsesji. No więc z tą magią ... jakby to powiedzieć... są takie rzeczy co mi się zdarzają w najodpowiedni...

Skręcony drut

Obraz
Zdarzyło się Wam kiedyś przepłakać całą noc? Mnie tak, na szczęście nie ostatnio. Ale dziś mam właśnie takie uczucie jakbym ostatnią noc przepłakała. Co nie jest absolutnie prawdą, gdyż ostatnią noc przespałam jak dziecko z poczuciem dobrze zagospodarowanego wieczoru - wykonałam do spółki z Sis 25 artystycznych zawieszek na kieliszki do wina, przy czym ja byłam od zawijania druta, a Sis od działań artystycznych. No. Ale wracając. No więc taki piasek pod oczami i lekkie uczucie zakręcenia w głowie oraz beznadziei. Dziura pomiędzy piersiami. W sumie się domyślam dlaczego, ale nie chcę o tym mówić. Więc dobrze się składa, że spędziłam wieczór przed TV. Normalnie z miesiąc gadające pudło nie było włączane. Od meczu jakiegoś w piłkę nożną z okazji Euro, chyba 1 lipca. A dziś urządziłam sobie prawdziwą zamułę. Na ekranie rodzina Gallagherów tapla się w patologicznym błotku, a w mojej głowie kłębią się myśli o relacjach. Że to tak cudnie poznać teorie komunikowania się bez przemocy oraz za...