Powiało chłodem
Lato się kończy. Wiem że jeszcze miesiąc, jeszcze jeden-dwa wyjazdy, jeszcze spódniczki i sandałki, skóra czasem zapiecze na słońcu. Ale noce już zimne, a drzewa się powoli żółcą. Głupia byłam i naiwna, że w czerwcu, lipcu wierzyłam, że lato będzie trwało wiecznie. Nic wiecznie nie trwa. Lato się kończy, jesień będzie krótka. Winter is coming.
Lato było dla mnie dobre i obfite. Poddałam się fali endorfin, wykreśliłam najbardziej prawdopodobny scenariusz i uwierzyłam w cud. Słyszałam co chciałam usłyszeć, nie zadałam wcześniej przygotowanych pytań i w sumie nadal niczego nie wiem i nie umiem, ale jakby mądrzejsza jestem.
Spróbuję pamiętać w zimne miesiące o tym, jak wspaniałe było to lato. Jak wysoko latałam.
I jak świadomie i w kontakcie z samą sobą przeżywałam powrót w dół, o przepraszam,
do normalności. Jak się cieszyłam życiem, także tą normalnością. Kawą z łomonosowa, chłodem parkietu w upalne dni, zapachem czystości w łazience, lawendową świecą na stole.
Wejdę sobie do mojego wyremontowanego pokoju, siądę na trawiastej kanapie i przywołam satysfakcję, jaką mam z przeprowadzonych zmian. Upewnię się, że są dobre.
Przytulę Dziecko, zrobię mu naleśnika i zjemy go na kocu na podłodze, powspominamy ciepłe weekendy, kiedy naleśniki jedliśmy na balkonie w naszym prywatnym Paryżu.
Pójdę na jogę i odnajdę na 2 minuty równowagę w pozycji drzewa. Zawiążę się liną i zawisnę głową w dół. Powiszę tak długo, aż zapomnę gdzie góra, gdzie dół, aż odnajdę pion w sobie. Pójdę na tańcę i zapomnę o wszystkim, stanę się ruchem.
Włączę Linikin Park i przypomnę sobie koncerty, na których byłam w tym roku, było ich wyjątkowo dużo.
Otworzę wino, włożę na nóżkę kieliszka jeden z pięknych wisiorów własnej roboty i wcisnę play w ajfonie. Zachwycę się czytaną czy słuchaną historią, odnajdę w niej fragmenty mojego życia opowiedziane piękniej niż kiedykolwiek będę potrafiła.
Zbliża się koniec lata, więc wkładam w weki moje wspomnienia, zapachy, uczucia, ekstazy, obrazy. Robiąc mentalne przetwory, będę budzić w sobie ciekawość, co przyniesie mi jesień, oprócz spadających liści i cen nieruchomości. Zastawię nimi całą piwnicę i wszystkie wolne półki w kuchni, bo mam tak wiele dobrych rzeczy, o których chcę pamiętać i które chcę doceniać. Będę potem karmić nimi moją intuicję, potrzebę zabawy, pogoń za szczęściem, siłę by DAWAĆ RADĘ.
Najlepsze jest to, że do robienia mentalnych zapasów na zimę nie trzeba wyparzać słoików :)
Lato było dla mnie dobre i obfite. Poddałam się fali endorfin, wykreśliłam najbardziej prawdopodobny scenariusz i uwierzyłam w cud. Słyszałam co chciałam usłyszeć, nie zadałam wcześniej przygotowanych pytań i w sumie nadal niczego nie wiem i nie umiem, ale jakby mądrzejsza jestem.
Spróbuję pamiętać w zimne miesiące o tym, jak wspaniałe było to lato. Jak wysoko latałam.
I jak świadomie i w kontakcie z samą sobą przeżywałam powrót w dół, o przepraszam,
do normalności. Jak się cieszyłam życiem, także tą normalnością. Kawą z łomonosowa, chłodem parkietu w upalne dni, zapachem czystości w łazience, lawendową świecą na stole.
Wejdę sobie do mojego wyremontowanego pokoju, siądę na trawiastej kanapie i przywołam satysfakcję, jaką mam z przeprowadzonych zmian. Upewnię się, że są dobre.
Przytulę Dziecko, zrobię mu naleśnika i zjemy go na kocu na podłodze, powspominamy ciepłe weekendy, kiedy naleśniki jedliśmy na balkonie w naszym prywatnym Paryżu.
Pójdę na jogę i odnajdę na 2 minuty równowagę w pozycji drzewa. Zawiążę się liną i zawisnę głową w dół. Powiszę tak długo, aż zapomnę gdzie góra, gdzie dół, aż odnajdę pion w sobie. Pójdę na tańcę i zapomnę o wszystkim, stanę się ruchem.
Włączę Linikin Park i przypomnę sobie koncerty, na których byłam w tym roku, było ich wyjątkowo dużo.
Otworzę wino, włożę na nóżkę kieliszka jeden z pięknych wisiorów własnej roboty i wcisnę play w ajfonie. Zachwycę się czytaną czy słuchaną historią, odnajdę w niej fragmenty mojego życia opowiedziane piękniej niż kiedykolwiek będę potrafiła.
Zbliża się koniec lata, więc wkładam w weki moje wspomnienia, zapachy, uczucia, ekstazy, obrazy. Robiąc mentalne przetwory, będę budzić w sobie ciekawość, co przyniesie mi jesień, oprócz spadających liści i cen nieruchomości. Zastawię nimi całą piwnicę i wszystkie wolne półki w kuchni, bo mam tak wiele dobrych rzeczy, o których chcę pamiętać i które chcę doceniać. Będę potem karmić nimi moją intuicję, potrzebę zabawy, pogoń za szczęściem, siłę by DAWAĆ RADĘ.
Najlepsze jest to, że do robienia mentalnych zapasów na zimę nie trzeba wyparzać słoików :)
Komentarze
Prześlij komentarz