sobota, 27 czerwca 2009

Krok w tyl, krok w przod, krok w dol

A co tam, jeszcze jeden wpisik walne, mam czas :)

Podchodzac do swiata filozoficznie mozna stwierdzic, ze wszystko dazy do rownowagi. Jak cos sie zawali, to powstanie cos nowego. Jak cos sie utopi, to mozna cos wylowic. Jak cos stracisz, to potem cos zyskasz. Trzymajmy sie tego, to maksimum optymizmu, jakie moge z siebie wykrzesac. Nikt mi dzis nie wmowi, ze moze byc coraz lepiej. O nie, moze byc co najwyzej tak samo. OK, trzymam ta rownowage za slowo.

No bo tak.
1. Jak frank podrozal, to obnizyli stopy procentowe.
2. Jak mi jedna walnela wypowiedzeniem znienacka i podczas urlopu szefowej, to sobie fajnego chlopaka zatrudnilam w marketingu.
3. Jak musialam jechac do Katowic i z powrotem w 7 godzin, to sie na oczy wlasne przekonalam, ze PKP dysponuje obecnie miekkim papierem toaletowym i nadgonilam pierwsza do 2008!
4. Jak sie Dziecko na nowo przyssalo do cyca i ani go ruszyc, to sie wzielo samo z siebie nauczylo zasypiac w lozeczku.
5. Jak mnie M wkurza caloksztaltem, to wezmie i w tym kryzysie przyniesie premie i sfinansuje schody!

Tylko dlaczego takie male dzieci musza miec operacje? kto mi to wytlumaczy? i jak mi to los zrekompensuje?

Zeby mi sie chcialo tak jak mi sie nie chce

Od niezliczonej ilosci tygodni, w kazdy weekend gdzies wyjezdzam. Ale mi fajnie!
Co piatek sie pakuje i co niedziela wieczor rozpakowuje. Potem przez caly poniedzialek piore (znaczy przed i po pracy, pfff), rozwieszam, skladam. I juz od srody zaczynam kombinowac ktorych ubran i pieluch nie uzywac, aby juz w piatek moc je od nowa wsadzic do walizy.
No.
Ze juz nie wspomne od ilu tygodni nie bylam na silowni. W zasadzie odkad sie do niej zapisalam. A wanne mylam jakos pozna zima. A posciel zmienialam na Wielkanoc. Ale dosc juz o mnie.
Chcialoby sie z Dzieckiem pojsc na plac zabaw.

No. Ale nie. Ja jade. Nie jest zle tam gdzie jade, absolutnie. Ale to jechanie..... Wpasowac sie z drugim sniadankiem pomiedzy te pakowania, z drzemka, z czystym ubrankiem i pielucha. To prawdziwe wyzwanie logistyczne. Ale daje rade, co mam nie dac.

No wiec dzis oddalam sie we wladanie mojej irracjonalnej prawej polkuli mozgowej. I w ten sposob pije sobie spokojnie kawusie po chorwacku przy blogasku, nie wykapana i nie spakowana. Dziecko hasa w najlepszej pieluszce i jak zaraz pojdzie spac, to sie nie zestresuje. Moze pojade jutro?
Boszszsz, za tydzien znow musze jechac.

Kto ma dosyc mojego narzekania, to prosz, nie jestem jedyna matka ze schizofrenia.



wtorek, 23 czerwca 2009

Dzień Ojca

Dziś dzień ojca, wszystkiego najlepszego. W Trójce ma być wieczorem dyskusja o poszukiwaniu roli ojca w nowej rzeczywistości. Ja chrzanię. Ogłaszam koniec dyskusji.
Wszystkich ojców poszukujących zapraszam na mini-warsztat z "roli ojca". Streszczenie wykładu: wyłącz komputer/telewizor, rozejrzyj się dookoła, zobacz co robi twoja baba, pomyśl co robiła wczoraj wieczorem PO PRACY i weź dziś zrób to ty.
Wykład 2: dlaczego pytanie "w czym Ci mogę pomóc" jest wkurzające? Streszczenie wykładu: bo ty, drogi tato/mężu nie masz pomagać tylko normalnie w świecie wykonywać SWOJE OBOWIĄZKI DOMOWE.
Zajęcia praktyczne ze zmieniania pieluchy, RÓWNEGO rozwieszania prania, odkurzania POD meblami.
Praca domowa: wymień 10 rzeczy które Twoja żona zrobiła DLA SIEBIE w ubiegłym tygodniu. Osoby które wymienią mniej niż 5 pozycji powtarzają kurs. Osoby które wymienią 10 - proszę CV ze zdjęciem :-)

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Bez orzekania o winie

Wrocilam z chustozlotu. Bylo fajnie, ale o tym kiedy indziej. Po powrocie troche mnie rzeczywistosc wbila w ziemie i teraz musze sie wyzalic.
No bo ten moj M jest taki super gosc. Sobie zaplanowalismy ten wyjazd dwa miesiace temu. I on ochoczo sie spakowal na ten wyjazd, zrobil zakupy, zaplanowal co zabrac, stargal torby do samochodu i zawiozl nas w te lasy nadpilickie. I na tym wyjezdzie byl taki swietny, tak sie ze wszystkimi dogadal i zbratal. Pilnowal Dziecka zebym mogla sobie z dziewczynami pogadac przy winku. I ugrillowal najpyszniejsza karkowke. I gral z Dzieckiem w pilke, a ja jak czlowiek jadlam sniadanie nozem i widelcem.....
no nie, tak nie bylo....
Nie mogl jechac bo praca, wiec pojechalam sama. Poniewaz kurs samotnej matki mam przerobiony wielokrotnie, dalam rade, bo co mialam nie dac.
Wracam do domku dzis, a tu wszystko lsni, obiadek ugotowany, prosty, ale cieply i z sercem, M czeka z otwartymi ramionami steskniony.
Kurna, to tez nieprawda.

Przyjechalam. Dobry nastroj i radosc z wyspania prysly w 0,5 sek po wejsciu do domu. Bo co? Meble od czasu srodowego remontu nadal skupione w sypialni. Podloga w kuchni wyglada jak klepisko. Do zjedzenia jest tygodniowa wedlina i pol miekkiej pietruszki.
I co ja?
Rozpakowalam torby, nastawilam pranie, podralowalam na zakupy, ugotowalam zupke, zdarlam klepisko z terrakoty. Na moje wyrazna PROSBE M wzial i odkurzyl (ale odkurzacza nie schowal, no co ja, we lbie mi sie poprzewracalo z tego nadmiaru pomocy przy pracach domowych????). Poszedl do roboty. Dalej umylam podlogi, rozwiesilam pranie, umylam blaty i szafki w kuchni. I juz o 24 mialam 10 minut aby sobie pomalowac paznkocie na kolor fuksji.
Pierwsza mowi, ze faceci to penisy.
Moj to mebel, z tym ze balagani.

Ide, bo zaraz mi pozew rozwodowy wyjdzie.

czwartek, 18 czerwca 2009

Uprzejmie donoszę

  • że uzupełniłam braki w lakierach do paznokci. Ponieważ kolorem sezonu jest u mnie fuksja, zanabyłam 2 fuksjowe lakiery, jeden fuksja blada, drugi fuksja w pełnej krasie. Wczoraj testowałam, kolorki są cudne. Mam nadzieję, że będą się ładnie trzymać.
  • że wrzuciłam wczoraj masę fotek na flicara - to do Mamy i Siostry:)
  • że jutro jadę w góry i nadal nie wiem, jaka pogoda obowiązuje. Sprawdzam - o rany! deszcz przez cały weekend. Masakra. Muszę kupić kaloszki dla Dziecka. Oby towarzystwo dopisało. M nadal nie zadeklarował czy jedzie. To co że wyjazd zaplanowany został 2 miesiące temu z okładem, jemu trudno się zorganizować.
  • że kupiłam okazyjnie jeszcze łubiankę truskawek i właśnie sobie leniuchuję w pracy a truskawkowy piasek zgrzyta mi w zębach.
  • że mam przemyślenia a propos wczorajszej biegunki. Zawiniła dieta. Tylko co dokładnie? albo serniczek na zimno, albo feta w sałatce, albo może truskawki? Oby nie truskawki!!! ale zjadam ich naprawdę dużo ostatnio. A może czekolada?? Tylko nie to!!!
No dobra, idę popracować. Muszę czytać Procedurę Obsługi Reklamacji, hurra!

wtorek, 16 czerwca 2009

Truskawki all around me


Kupilam dzis 5 kg truskawek. Zutylizowalam wszystkie i mam:
Garnek kompotu truskawkowego.
Piec sloikow dzemosoku truskawkowego.
Pol litra nalewki truskawkowej.
Wielka porcja pryty truskawkowej.
Mus truskawkowo-smietanowy.

Oprocz tego ugotowalam zupe z cukinii oraz przygotowalam paste fasolowa.
Jestem kulinarnie wytruskawiona.

Jutro zaczynamy remont. Wlasciwie to ja zaczynam, bo M nadal ze mna nie rozmawia. Pierwsze zdanie wypowiada do mnie po moim dobranoc. Trudno, dam rade. Wszystkiemu dam rade. Pokonalam truskawki, pokonam i schody.

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Gdzie ten mniod?

Kto ma pszczoly ten ma miod, kto ma dzieci (i meza) ten ma smrod.
I niewiele wiecej. Dzisiejsze poszukiwania wykazaly, ze nie mam ani jednego lakieru do paznokci, ani kawalka czystej podlogi, ani jednej nie splesnialej marchewki, zadnego swiezego owoca w domu.
Oprocz tego nie mam ramienia w ktore moglabym sie wyplakac, a chyba mi sie chce.

Ide spac z Gregiem H.


niedziela, 14 czerwca 2009

O wakacjach czerwcowych nr 1

Bilans wakacji w punktach:
1. Nastapilo obnizenie standardow wakacyjnych. Teraz na moje piec gwiazdek sklada sie fakt, ze nie musze sprzatac i gotowac:)
Kiedys to bylo jasne. Wakacje = upal, plaza, wino, spanie do poludnia, siedzenie po nocach. A teraz? Jestem sobie od tygodnia na pieknej lubelszczyznie. W zasadzie leje caly czas z przerwa na jeden i pol dnia. Moja plaza jest kanapa. Wstaje o 6.30 jak dobrze pojdzie. Zazwyczaj jednak o 5.50. Spac chodze o 22. No dobra, wina troche pije, jednak z naciskiem na troche. I co w tym wszystkim jest zaskakujace? Ze jestem zadowolona z tego pobytu i zaliczam go do wakacyjnych. Ale to sie zmienia czlowiekowi! Gdyby mi ktos 10 lat temu powiedzial, ze tak spedze wakacje to poszlabym sie od razu pochlastac aby uchronic sie przed tak czarna przyszloscia.
2. Przyjaciele nadal moga mnie zranic, np. zaliczajac mnie do gosci drugiej kategorii. Zwazywszy jednak na caloksztalt tej przyjazni postaram sie let it go.
3. Przestalam karmic w dzien. To sukces, bo jakos mi ten cycoholizm sie ostatnio rozpanoszyl, ze mialam wizje karmienia dziecka w dzien matury. Tymczasem tak jak w bajkach stalo sie to samoczynnie i bezbolesnie. Powolutku oduczam tez ssania nocnego. Robie tak, ze pozwalam popic chwileczke i zaspokoic pragnienie, a potem odsuwam sie i czekam az dziecko zasnie. Prawie zawsze sie udaje. Prawie, bo P sabotuje.
4. Kiedy Dziecko juz spi i jest gotowe do odlozenia do wlasnego wyrka, P rozpoczyna sabotaz. Na przyklad idzie do kibla przy czym dwa razy skrzypnie drzwiami, z hukiem podniesie deske, energicznie spusci wode. Albo gada cos do mnie glosnym szeptem, w stylu "Spi juz? ty go przelozysz?"Albo chociaz kicha. Cokolwiek zeby tylko obrocic moje wysilki wychowawcze w niwecz.
5. Dziecko samo wzielo i zasnelo polozone do wozeczka. To tez sukces, bo w koszmarach widze nas spiacych razem z nastolatkiem i walczacych o za waska koldre. Moze sie nauczy samo zasypiac? Moze.
6. Kagor pity wczesnym popoludniem nawet w ilosciach laboratoryjnych powoduje okropny bol glowy.
7. Oj, zapomnialabym o waznym - mam alergie pokarmowa, ktora atakuje znienacka i powoduje ogolna zmiane karnacji z kaukaskiej na marsjanska. Na dodatek nie wiadomo na co ta alergia. Natomiast zastrzyk antyhistaminowy wywoluje sennosc na 48 godzin.
8. Za tydzien jade na chustozlot. To beda wakacje czerwcowe nr 2.
9. Zauwazylam, ze w wolne dni w ogole nie mysle o pracy. Nawet w dni robocze po wyjsciu z biura w ogole nie mysle o pracy. To zle tej pracy wrozy.
10. Tesknilam do blogaska :)

czwartek, 4 czerwca 2009

Pan doktor

Jestem w tym tygodniu słomianą wdową. Ale nie zostałam zupełnie sama, o nie. Wpada do mnie pewien lekarz. Hm, raczej nam razem dobrze. Wczoraj nawet utulił mnie do snu!
Mój pan doktor się nie goli i ubiera jak szmaciarz. Podejrzewam, że rzadko się myje. Ma spapraną osobowości i kiepskie kontakty z rodzicami. Z moim ojcem też się nie dogadał - bariera językowa.
W ogóle jest mistrzem psucia relacji ze wszystkimi w swoim otoczeniu. Pacjentów traktuje jak kryminalistów, współpracowników jak niewolników, przyjaciół jak psychologiczne worki bokserskie.
Ze mną w miarę mu się układa, ale ja się nie wtrącam w jego spawy. On sobie leczy ludzi na moim kuchennym blacie, a ja obieram w tym czasie buraczki. Dogadujemy się.
Ale nie wiem co będzie dalej, bo wczoraj na moich oczach całował się z inną!

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Jak z tym żyć?

1. We Wproście z ubiegłego tygodnia napisali, że grzyb i wirus na wyścigi zjadają kakaowce i że tym doskonałym roślinom grozi wyginięcie. Razem z nimi wyginie czekolada wedla nadziewana truskawkami, nutella, murzynek, princepolo i czekoladowe grycana. No i co ja mam zrobić? przeznaczyć oszczędności na zrobienie zapasów i wynajęcie chlodni-magazynu? poszukać innego uzależnienia (skreślam od razu!)? a może wesprzeć te instytuty w ghanie i wybrzeżu kości słoniowej co szukają szczepionki dla kakaowców? zupełnie nie wiem, co zrobić w związku z tą informacją. Na razie prewencyjnie jem tabliczkę czekolady dziennie i szukam argumentów za szmatławością Wprosta. Poziom tekstów mają żenujący, więc miejmy nadzieję, że ich źródła są równie niepewne.

2. Żona napisała, że każdemu niezależnie od karnacji dobrze jest w czerwonych cieniach do powiek. Nie mogę się z tym pogodzić. Próbowałam ceglastego i łososiowego. Jak bumerang wracam jednak do brązów, które według żony są be. No bo na jaki kolor ja mam sobie usta umalować skoro na oczach cegła?