poniedziałek, 22 czerwca 2009

Bez orzekania o winie

Wrocilam z chustozlotu. Bylo fajnie, ale o tym kiedy indziej. Po powrocie troche mnie rzeczywistosc wbila w ziemie i teraz musze sie wyzalic.
No bo ten moj M jest taki super gosc. Sobie zaplanowalismy ten wyjazd dwa miesiace temu. I on ochoczo sie spakowal na ten wyjazd, zrobil zakupy, zaplanowal co zabrac, stargal torby do samochodu i zawiozl nas w te lasy nadpilickie. I na tym wyjezdzie byl taki swietny, tak sie ze wszystkimi dogadal i zbratal. Pilnowal Dziecka zebym mogla sobie z dziewczynami pogadac przy winku. I ugrillowal najpyszniejsza karkowke. I gral z Dzieckiem w pilke, a ja jak czlowiek jadlam sniadanie nozem i widelcem.....
no nie, tak nie bylo....
Nie mogl jechac bo praca, wiec pojechalam sama. Poniewaz kurs samotnej matki mam przerobiony wielokrotnie, dalam rade, bo co mialam nie dac.
Wracam do domku dzis, a tu wszystko lsni, obiadek ugotowany, prosty, ale cieply i z sercem, M czeka z otwartymi ramionami steskniony.
Kurna, to tez nieprawda.

Przyjechalam. Dobry nastroj i radosc z wyspania prysly w 0,5 sek po wejsciu do domu. Bo co? Meble od czasu srodowego remontu nadal skupione w sypialni. Podloga w kuchni wyglada jak klepisko. Do zjedzenia jest tygodniowa wedlina i pol miekkiej pietruszki.
I co ja?
Rozpakowalam torby, nastawilam pranie, podralowalam na zakupy, ugotowalam zupke, zdarlam klepisko z terrakoty. Na moje wyrazna PROSBE M wzial i odkurzyl (ale odkurzacza nie schowal, no co ja, we lbie mi sie poprzewracalo z tego nadmiaru pomocy przy pracach domowych????). Poszedl do roboty. Dalej umylam podlogi, rozwiesilam pranie, umylam blaty i szafki w kuchni. I juz o 24 mialam 10 minut aby sobie pomalowac paznkocie na kolor fuksji.
Pierwsza mowi, ze faceci to penisy.
Moj to mebel, z tym ze balagani.

Ide, bo zaraz mi pozew rozwodowy wyjdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz