czwartek, 19 marca 2009
Od czego zacząć
Zdarzają się takie dni, że przychodzę do biura i nie wiem, co mam robić. Na szczęście moja dezorientacja trwa krótko. Idę do kuchni i zaparzam kawę. Kawa spełnia dwie funkcje: rozjaśnia umysł i być może jakieś zadanie mi się przypomni, a także stwarza okazję do prowadzenia rozmów z współpracownikami przebywającymi w kuchni lub w drodze do/z kuchni. Z niezobowiązujących rozmów przy kawie również mogą wyniknąć jakieś obowiązki dla mnie....
Jeśli jednak zabieg kawowo-towarzyski nie przyniesie wymiernych efektów w postaci listy TO DO, zawsze w odwodzie czeka na mnie niezawodny Outlook. Przejrzenie wiadomości uporządkowanych nadawcami zawsze zakończy się wygenerowaniem konkretnych rzeczy do zrobienia.
Tak właśnie rozpoczął się mój dzień dzisiaj. Po półtorej godzinie poszukiwań mam: tego posta, ślicznie wysprzątaną skrzynkę odbiorczą, listę zadań dla marketingu, dwa artykuły do przeczytania, jedną stronę konkurencji do przeanalizowania oraz dokument do zaopiniowania, zaplanowaną jedną telekonferencję.
Dzień jednak będzie pracowity :))
poniedziałek, 16 marca 2009
Fotoobrazek
poniedziałek, 9 marca 2009
Kura biurowa
Odkąd urodziło się Dziecko (wiem, ja znowu o tym, ale to naprawdę najważniejsza rzecz, jaka przydarzyła mi się w życiu!) mam zupełnie niefeministyczne marzenie - zostać etatową matką i panią domu. Nie mylić z kurą domową.
Miałabym szybko kolejnego dzidziusia i potem jeszcze jednego. Gotowałabym obiadki i robiła przetwory. Może nawet nauczyłabym się szyć? Brałabym dzieci na długie spacery, urządzałabym wielogodzinne zabawy. Widzę siebie w tej roli, przynajmniej na kilka najbliższych lat. P też powinno to odpowiadać, skoro sam nie angażuje się zupełnie w sprawy okołodomowe.
Niestety, przyszedł kryzys, spadł kurs złotówki, a może obniżył się tylko poziom hormonów, i dopadła mnie szara rzeczywistość. Co rano biegam przez dwie godziny.... od kuchni do łazienki i pokoju, starając się jednocześnie umyć siebie i Dziecko, ubrać siebie i Dziecko, ugotować śniadanie dla siebie i Dziecka, zjeść śniadanie i nakarmić Dziecko, spakować siebie i Dziecko do pracy i żłobka. Jednocześnie pilnuję, aby Dziecko nie zrobiło sobie krzywdy. No i sprzątam małe pobojowiska po jego zabawach :)
Nie narzekam, umiem się zorganizować. Ot, po prostu pryska kolejna bańka mydlana.
Praca jest bardzo fajna i satysfakcjonująca. Po niej wracam do domu z Dzieckiem i powtarzam trasy przebiegu z poranka, tyle że w odwrotnej kolejności!
W sumie nadal wierzę, że marzenie o kurze jest do spełnienia. Coś się wydarzy, co pozwoli mi je zrealizować. Na razie jestem kurą na ćwierć etatu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)