Skręcony drut
Zdarzyło się Wam kiedyś przepłakać całą noc? Mnie tak, na szczęście nie ostatnio. Ale dziś mam właśnie takie uczucie jakbym ostatnią noc przepłakała. Co nie jest absolutnie prawdą, gdyż ostatnią noc przespałam jak dziecko z poczuciem dobrze zagospodarowanego wieczoru - wykonałam do spółki z Sis 25 artystycznych zawieszek na kieliszki do wina, przy czym ja byłam od zawijania druta, a Sis od działań artystycznych.
No. Ale wracając. No więc taki piasek pod oczami i lekkie uczucie zakręcenia w głowie oraz beznadziei. Dziura pomiędzy piersiami.
W sumie się domyślam dlaczego, ale nie chcę o tym mówić.
Więc dobrze się składa, że spędziłam wieczór przed TV. Normalnie z miesiąc gadające pudło nie było włączane. Od meczu jakiegoś w piłkę nożną z okazji Euro, chyba 1 lipca. A dziś urządziłam sobie prawdziwą zamułę. Na ekranie rodzina Gallagherów tapla się w patologicznym błotku, a w mojej głowie kłębią się myśli o relacjach. Że to tak cudnie poznać teorie komunikowania się bez przemocy oraz zawrzeć ze sobą cztery umowy lub ostatecznie pieprzyć to wszystko, zależności od wybranej filozofii. Ale w gruncie rzeczy cztery kroki i cztery umowy pozostają podręcznikową teorią, którą można tapetować ściany, gdy się dana osoba komunikować nie chce. Znaczy ta druga osoba ze mną. Na przykład, zamilknie, zniknie, nie odbierze telefonu lub powie, że nie chcę o tym rozmawiać.
To ja po tych moich kursach nadal nie wiem, co zrobić.
Może drut poskręcam w sprężynkę. I włączę jeszcze jeden odcinek. I ogólnie, pieprzyć to.
No. Ale wracając. No więc taki piasek pod oczami i lekkie uczucie zakręcenia w głowie oraz beznadziei. Dziura pomiędzy piersiami.
W sumie się domyślam dlaczego, ale nie chcę o tym mówić.
Więc dobrze się składa, że spędziłam wieczór przed TV. Normalnie z miesiąc gadające pudło nie było włączane. Od meczu jakiegoś w piłkę nożną z okazji Euro, chyba 1 lipca. A dziś urządziłam sobie prawdziwą zamułę. Na ekranie rodzina Gallagherów tapla się w patologicznym błotku, a w mojej głowie kłębią się myśli o relacjach. Że to tak cudnie poznać teorie komunikowania się bez przemocy oraz zawrzeć ze sobą cztery umowy lub ostatecznie pieprzyć to wszystko, zależności od wybranej filozofii. Ale w gruncie rzeczy cztery kroki i cztery umowy pozostają podręcznikową teorią, którą można tapetować ściany, gdy się dana osoba komunikować nie chce. Znaczy ta druga osoba ze mną. Na przykład, zamilknie, zniknie, nie odbierze telefonu lub powie, że nie chcę o tym rozmawiać.
To ja po tych moich kursach nadal nie wiem, co zrobić.
Może drut poskręcam w sprężynkę. I włączę jeszcze jeden odcinek. I ogólnie, pieprzyć to.
Post-holiday depression :-) Minie, zobaczysz. Sa takie dni, gdy wszystko jest szaro-buro-czarne. Smutek to taki nieproszony, niemiły gość. Trzeba ujarzmić. Taka niby mądra teraz jestem, bo swój "zjazd" zaliczyłam na początku lipca, a teraz mi dobrze. Wiem jednak, że to tylko kwestia czasu. Teraz jest dobrze, potem smutno bez powodu, potem znów lepiej... Czasem słońce, czasem deszcz. Cholernie prawdziwe. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńja już wiem, że wyjdę z tego i że znów będę latać:) kilka rzeczy się złożyło na raz i takie efekty, z kartofla nie jestem, więc mnie rusza. do tego ta pełnia... całuję!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że nie lubię swoich dołów. Bardzo nie lubię... Często są takie irracjonalne w danym momencie. Bo gdy już z padołu się wygrzebuję, dostrzegam ten bezsens zadając sobie pytanie: "i czego, głupia?". Może nie tyle bezsens a niewytłumaczalny "rozmiar mojej wewnętrznej tragedii". To jak masochzm duszy. "Najlepsze" w tym wszystkim jest to, że ta dana osoba ma prawo do niekomunikowania a i w ogóle nie zdaje sobie sprawy z naszego cierpienia.
OdpowiedzUsuńPozbierania życzę i kilometrowych drucików ;)
Jednak myśle ze doły maja sens, doły i haje jak dzień i noc. Wiem ze mogę prosić o kontakt, a druga osoba może odmawiać, co nie zmienia faktu ze jest mi przykro. Ale mój dół sie kończy, może zdążę jeszcze dzis o tym napisać.
OdpowiedzUsuń