Moja prywatna magia
Miałam napisać coś innego, ale co tam, napiszę jednak co mi tam w duszy gra... a w ogóle to ostatnio nie wyrabiam z tym blogiem, bo mam szmyrgla na punkcie porządku w domu. Zrobiłam sobie porządki po remoncie, wywaliłam pińdziesiąt ton towarów, głównie wątpliwych ozdób, gazet i słoików. I jeszcze inne różne rzeczy, ale nie mogę napisać co, bo może M czyta.
I potem nie było jakoś Dziecka na stanie i się okazało, że stan czystości utrzymuje mi się względnie prosto, wystarczy ścierą przejechać po śniadaniu przed udaniem się na zakład i jakoś to się kręci. Potem Dziecko powróciło na łono, a porządek jak był tak jest. Ale dbam o niego, znaczy wieczorem zbieram rozwłóczone szpargały, a rano to tą ścierą obowiązkowo. Nawet miałam poczucie, że robię sobię przyjemność, jak kupowałam nowe końcówki do mopa przez internet... no dobra ale miało być o magii a nie o kolejnej mojej nieszkodliwej obsesji.
No więc z tą magią ... jakby to powiedzieć... są takie rzeczy co mi się zdarzają w najodpowiedniejszych momentach po prostu. Wręcz muszę uważać, o co proszę. Na ten przykład jak nad morzem będąc zapragnęłam dzikiej przygody, to tego samego wieczora (w zasadzie nocy) spotkałam dzika z młodymi w lesie. Na poważnie, czasem po prostu wiem, że teraz jest taki moment, że jeśli poproszę, to dostanę. I buch, jest.
Przychodzą też takie chwile, że mówię sobie, odpuściłam to, nie rusza mnie, płyniemy równoległymi strumieniami i na każde z nas świeci słońce i wtedy nagle te strumienie się przecinają, łączą na trochę. Jasno się tłumaczę? nie jestem pewna....
Pomijam już te magiczne rzeczy co mi się trafiają, mimo że o nie nie prosiłam, ale jak już przychodzą, to okazuje się że właśnie były mi najbardziej na świecie potrzebne. No wiecie, coś przeczytam co mi się wklei, ktoś coś powie mądrego, zobaczę coś w odpowiednim kolorze i czary mary, mój świat staje się lepszy.
No i jeszcze coś takiego, że jak o jakiejś sprawie powiem głośno, czy też bądź napiszę na blogu... to ja już wypowiadając bądź też pisząc wiem, że to jest zaklęcie i że właśnie zmieniam rzeczywistość słowem.
A skąd to wszystko?
No bo dopiero co pisałam o niewyobrażalnym ciężarze mojego dupska, a tu wczoraj na jodze stanęłam na rękach i jeszcze świecę zrobiłam z takiego przewrotu.
No i jeszcze dziś mi Mama mówi o wyjeździe do Włoch, a tu akurat dziś promocja na Ryanair. I co? I już mam bilet i lecę niedługo, sialala.
I jeszcze z tym strumieniem, też dziś, ale nie wiem jak to napisać. Dziś poczułam akceptację oddzielności strumieni, a te strumienie się właśnie dziś przecięły. Coś w tym stylu. No.
I potem nie było jakoś Dziecka na stanie i się okazało, że stan czystości utrzymuje mi się względnie prosto, wystarczy ścierą przejechać po śniadaniu przed udaniem się na zakład i jakoś to się kręci. Potem Dziecko powróciło na łono, a porządek jak był tak jest. Ale dbam o niego, znaczy wieczorem zbieram rozwłóczone szpargały, a rano to tą ścierą obowiązkowo. Nawet miałam poczucie, że robię sobię przyjemność, jak kupowałam nowe końcówki do mopa przez internet... no dobra ale miało być o magii a nie o kolejnej mojej nieszkodliwej obsesji.
No więc z tą magią ... jakby to powiedzieć... są takie rzeczy co mi się zdarzają w najodpowiedniejszych momentach po prostu. Wręcz muszę uważać, o co proszę. Na ten przykład jak nad morzem będąc zapragnęłam dzikiej przygody, to tego samego wieczora (w zasadzie nocy) spotkałam dzika z młodymi w lesie. Na poważnie, czasem po prostu wiem, że teraz jest taki moment, że jeśli poproszę, to dostanę. I buch, jest.
Przychodzą też takie chwile, że mówię sobie, odpuściłam to, nie rusza mnie, płyniemy równoległymi strumieniami i na każde z nas świeci słońce i wtedy nagle te strumienie się przecinają, łączą na trochę. Jasno się tłumaczę? nie jestem pewna....
Pomijam już te magiczne rzeczy co mi się trafiają, mimo że o nie nie prosiłam, ale jak już przychodzą, to okazuje się że właśnie były mi najbardziej na świecie potrzebne. No wiecie, coś przeczytam co mi się wklei, ktoś coś powie mądrego, zobaczę coś w odpowiednim kolorze i czary mary, mój świat staje się lepszy.
No i jeszcze coś takiego, że jak o jakiejś sprawie powiem głośno, czy też bądź napiszę na blogu... to ja już wypowiadając bądź też pisząc wiem, że to jest zaklęcie i że właśnie zmieniam rzeczywistość słowem.
A skąd to wszystko?
No bo dopiero co pisałam o niewyobrażalnym ciężarze mojego dupska, a tu wczoraj na jodze stanęłam na rękach i jeszcze świecę zrobiłam z takiego przewrotu.
No i jeszcze dziś mi Mama mówi o wyjeździe do Włoch, a tu akurat dziś promocja na Ryanair. I co? I już mam bilet i lecę niedługo, sialala.
I jeszcze z tym strumieniem, też dziś, ale nie wiem jak to napisać. Dziś poczułam akceptację oddzielności strumieni, a te strumienie się właśnie dziś przecięły. Coś w tym stylu. No.
Pogratulować i pozazdrościć tej magii ;)
OdpowiedzUsuń:-)
Usuńmoże to przekleństwo?
Nie bluźnij, OK? ;)
UsuńNie jest łatwo byc wiedzmą ;)
UsuńOj tam oj tam ;)
UsuńSprawdź gazetową pocztę :)
OdpowiedzUsuńdzięki, mam!
Usuńmam ajfona, o nowych mailach dowiaduję się NATYCHMIAST ;-) pff