Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2013
Ja na chwilę, kontrolnie, że żyję. Słońce świeci, piję sok burakowo jabłkowy, mam nowy kapelusz i nowe hobby. Jest w pół do dziesiątej w sobotę, a Dziecko nadal śpi. Piling zrobiłam sobie i kafelkom w łazience. Maseczkę tylko sobie. Odrosty pofarbowałam lub usunęłam, w zależności od lokalizacji. Hiszpański odrobiłam. Preterito perfecto, ku... jego mać. Pavarotti mi angelicus zapodaje. Miłe perspektywy mam na ten weekend i w ogóle. Dobrze mi, błogo. Tylko gadać mi się na razie nie chce.

Foto

Obraz

Nauka

30 stopni w cieniu, a Dziecko się upiera, że będzie chodzić w ciemnych jeansach oraz bluzce w czarne paski, z długim rękawem. Już wiem, że jeśli kiedyś będzie mieć glany, to pójdzie w nich na plażę. Radzę, sugeruję, namawiam, używam podstępu. Nic z tego, wychodzimy. Dziecko ma również plecak, a w nim same niezbędne przedmioty o łącznej wadze 3 kilogramów. A ja oddycham głęboko i myślę, że człowiek uczy się na własnych błędach, a Dziecko to człowiek, więc niech się nauczy. Po mniej więcej 45 minutach zaczyna się nauka. Plecak już dawno ja niosę, bo Dziecko się wspinało. - To twoja wina! Mogłaś mnie dłużej namawiać... - Czemu nie wzięłaś i tak innego ubrania? - Kup mi koszulkę!! - Nieś mnie. Hm. W tej części dnia nauczyłam się, że bardziej by mi się opłaciło być bardziej upartą od Dziecka... Dziecko z kolei potwierdziło znaną sobie od dawna regułę, iż jeśli jęczy się w jakiejś sprawie dostatecznie długo, najlepiej podskakując jednocześnie po różowych baletkach mamusi, to osiągnie s...

Dzień Dobrego Humoru

Obchodziłam wczoraj z Dzieckiem Dzień Dobrego Humoru. Pełen chillax. Wolnym krokiem poszliśmy wykonać na mnie liczne badania materiału biologicznego pod kątem poszukiwania czegokolwiek. (Ta choroba mnie dołuje, bo nie przechodzi i trąci alergią. Wizja alergii mnie dobija, bo zupełnie nie wiem, jak sobie z nią dać radę. I w ogóle, ja - alergię? mnie się takie cuda nie imają!). Jeszcze wolniejszym krokiem, za to dłuższą drogą, wracaliśmy do domu szlakiem okolicznych skwerów, dzięki czemu mam naprawdę pięknie opalony dekolt (wrócę opalona z L4, bosko!). Przez cały dzień odżywialiśmy się według własnego uznania, czyli Dziecko płatkami z mlekiem owsianym i arbuzem, a ja burakami i truskawkami. Zjadłam buraki razem z liśćmi. O 14 Dziecko zapragnęło towarzystwa rówieśników, więc niespiesznie poczłapaliśmy do przedszkola, gdzie Dziecko niespodziewanie opuścił dobry humor przy zmienianiu butów, ale ponieważ był to dzień specjalny, weszło do sali w obuwiu zewnętrznym i też było ok.  Wieczor...

Piszę bez sensu

Mówią że od nadmiaru głowa nie boli. Boli za to gardło. Mam swoje teorie, dlaczego boli i czego mam nadmiar... ale nie chcę nurkować dziś w trudnych tematach. W ogóle ostatnio jestem w bliskim kontakcie z samą sobą i odchorowuję na poziomie fizycznym zmiany metafizyczne. Więc jestem chora i zostałam w domu z zamiarem leżenia i spania. No i może czytania. Gdyż mam napoczętych z 7 książek w 3 językach i nie mogę nic skończyć. Na sam początek mojego chorowania udałam się do kuchni w celu sporządzenia kubka herbaty. Przy okazji zauważyłam bałagan oraz fakt, że czajnik nie był odkamieniany od .. nigdy. Odkamieniłam. Starłam blaty, załadowałam zmywarkę, umyłam szafki, przeszłam się po odkurzacz po drodze potykając się o tenisówki Dziecka wymagające prania, więc nastawiłam pranie, zdjęłam poprzednie. Przejechałam ścierą po półkach, wywaliłam zawartość trzech szafek na podłogę, znajdując masę rzeczy, które mogę sobie bezkarnie wyrzucić i nikt po nich nie będzie płakał, co jest dość rzadkie na...

Dzień jak co dzień, wyjazd służbowy. Podróże kształcą, nieprawdaż. Podróż do Łodzi wykształciła we mnie pokorę, szewski język, wałeczki na biodrach i ogólnie nadwyrężyła moje zen, które mi się wydawało ostatnimi czasy całkiem twarde. Ale. Po pierwsze, czy wiecie, że przy nowej autostradzie Warszawa Łódź nie ma ani jednej stacji benzynowej aż do Zgierza i że jest to poważna nisza na rynku? Do zagospodarowania. Fakt ten utrzymywał mnie dziś rano w większym napięciu niż setki pilates i Radek z jogi razem wzięci. Dojechałam na oparach paliwa i kawy z termosu, dymiąc z nerwów, nie spuszczając oka z wyświetlacza komputera pokładowego, na którym zasięg baku topniał i topniał. A była dopiero 8 rano i że się tak wyrażę, środek cywilizacji europejskiej. Zatankowałam. Dotarłam, załatwiłam sprawy najpilniejsze i postanowiłam odstawić samochód na mój parking hotelowy oddalony o 800 m w liniach łamanych od miejsca spotkania. GPS pokazał, żeby zawrócić, skręcić w prawo, potem w lewo i już. Zna...

Girl power

Obraz

Ciąg dalszy

Mówiłam, że będzie tylko lepiej... No więc o 9.20 zapadła jednomyślna decyzja, że dziś "Dziecko rządzi". W głosowaniu brała udział jedna osoba. Druga została pozbawiona prawa głosu. 100% głosów za. Do 11 mieliśmy w związku z tym 1 litr świeżego soku wyciśniętego ze wszystkiego niemalże, co organiczne w naszym domostwie. A także bułeczki z tzw. odpadów w piekarniku. Natomiast w zlewie górę fidżi zbudowaną z brudnego sprzętu AGD, po której malowniczo spływał wodospad aż do sąsiadów. Oraz drugi mniejszy wodospad ze stłuczonego jajka. Ten spływał tylko do mojego kapcia i tam zastygał. Dziecko w tym czasie skonstruowało tor dla hotwheelsów z crocsów i dwóch mat do jogi. Przy okazji i dla potomnych: sok z ogórka i ananasa - ok, babeczki z ogórka - nie ok, tor z maty do jogi - bardzo ok, wodospad do sąsiadów - bardzo nie ok. Dziecko: - Zrobię Ci niespodziankę i pójdę do pokoju w piżamie, a wyjdę ubrany. - Ok - krzyczę spod wodospadu - A gdzie są majtki? - W szufladzie. - W...

Niemoc

Jest tyle spraw, rzeczy i uczuć, które chcą ze mnie wyjść. Nie puszczam ich, ze strachu przed nazwaniem. Rzecz nazwana staje się bardziej prawdziwa. Może taka rzecz, albo dajmy na to uczucie, dopóki się go nie nazwie, nie wyzna, jest mniej rzeczywiste, mniej moje, mniej mi grozi? Lepiej sobie bez niego daję radę. No.  Wiem, że miałam żyć w prawdzie i tak dalej, ale prawda na dziś jest taka, że niektóre uczucia jestem gotowa zaakceptować, wyznać i żyć z nimi, a inne nie, mimo uprzednich pozytywnych doświadczeń z tym związanych. Za dobrze pamiętam, jak pachnie pod niebieskim łazienkowym dywanikiem. Dziękuję, nie. Ale przecież jest dzień dziecka, a nie dzień życiowego smęta, więc, do rzeczy. Dzień dziecka zaczyna się od sporządzenia kremu czekoladowego w wersji eko i bez cukru, a następnie skonstruowania namiotu nomadów pustynnych przy pomocy wentylatora, prześcieradła i pudła na zabawki, w którym to namiocie konsumuje się wyżej wspomniany krem, przy okazji zalepiając sobie w ser...