Wiem, że miałam żyć w prawdzie i tak dalej, ale prawda na dziś jest taka, że niektóre uczucia jestem gotowa zaakceptować, wyznać i żyć z nimi, a inne nie, mimo uprzednich pozytywnych doświadczeń z tym związanych. Za dobrze pamiętam, jak pachnie pod niebieskim łazienkowym dywanikiem. Dziękuję, nie.
Ale przecież jest dzień dziecka, a nie dzień życiowego smęta, więc, do rzeczy.
Dzień dziecka zaczyna się od sporządzenia kremu czekoladowego w wersji eko i bez cukru, a następnie skonstruowania namiotu nomadów pustynnych przy pomocy wentylatora, prześcieradła i pudła na zabawki, w którym to namiocie konsumuje się wyżej wspomniany krem, przy okazji zalepiając sobie w sercu trudne do wysłowienia uczucia oraz poduszkę z wełny wielbłądziej.
Dalej może być już tylko lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz