Uć
Dzień jak co dzień, wyjazd służbowy. Podróże kształcą,
nieprawdaż. Podróż do Łodzi wykształciła we mnie pokorę, szewski język,
wałeczki na biodrach i ogólnie nadwyrężyła moje zen, które mi się wydawało
ostatnimi czasy całkiem twarde. Ale.
Po pierwsze, czy wiecie, że przy nowej autostradzie
Warszawa Łódź nie ma ani jednej stacji benzynowej aż do Zgierza i że jest to poważna
nisza na rynku? Do zagospodarowania. Fakt ten utrzymywał mnie dziś rano w
większym napięciu niż setki pilates i Radek z jogi razem wzięci. Dojechałam na
oparach paliwa i kawy z termosu, dymiąc z nerwów, nie spuszczając oka z wyświetlacza
komputera pokładowego, na którym zasięg baku topniał i topniał. A była dopiero
8 rano i że się tak wyrażę, środek cywilizacji europejskiej.
Zatankowałam.
Dotarłam, załatwiłam sprawy najpilniejsze i postanowiłam
odstawić samochód na mój parking hotelowy oddalony o 800 m w liniach łamanych
od miejsca spotkania. GPS pokazał, żeby zawrócić, skręcić w prawo, potem w lewo
i już. Znaki drogowe pokazały, że jest zakaz zawracania. Potem pokazały
kilkanaście następujących po sobie zakazów skrętu w lewo (tego, co miał być tuż
przed już) oraz w ogóle zakazów ruchu po ulicach, na które kierował mnie
system. Zwróciłam się do Googla, bo ten zwykle wie i zresztą to on mnie namówił
na podróż samochodem. Googiel wiedział więcej, bo orientował się, które ulice
są jednokierunkowe i sugerował poruszanie się po mieście pętelkami
prawoskrętnymi. Że niby 3 skręty w prawo równa się 1 skręt w lewo. Nie wiedział
tylko biedaczek, że połowa ulic w Łodzi ma zdjęty bruk i jest zastawiona
barierkami oraz koparkami. Czasem koloryzuję na tym blogu, ok., często
koloryzuję na tym blogu (efekciarstwo), ale świętą prawdą jest, że pokonanie
tych nieszczęsnych 800 m zajęło mi 1,5 godziny i wymagało nakręcenia 35 km. Trzy
razy znalazłam się w stanie bliskim łez, użyłam wielu niecenzuralnych słów pod
adresem innych uczestników ruchu drogowego oraz jednego acz dosadnego słowa
niecenzuralnego pod adresem operatora koparki zasiębiorczej. Byłam bez
śniadania.
Widzicie,dobrze, że zatankowałam.
Jeszcze lepiej, że dawali mi tu dzisiaj dużo czekolady. I
masaż. Kawy nie potrzebowałam.
Komentarze
Prześlij komentarz