czwartek, 6 czerwca 2013

Dzień jak co dzień, wyjazd służbowy. Podróże kształcą, nieprawdaż. Podróż do Łodzi wykształciła we mnie pokorę, szewski język, wałeczki na biodrach i ogólnie nadwyrężyła moje zen, które mi się wydawało ostatnimi czasy całkiem twarde. Ale.
Po pierwsze, czy wiecie, że przy nowej autostradzie Warszawa Łódź nie ma ani jednej stacji benzynowej aż do Zgierza i że jest to poważna nisza na rynku? Do zagospodarowania. Fakt ten utrzymywał mnie dziś rano w większym napięciu niż setki pilates i Radek z jogi razem wzięci. Dojechałam na oparach paliwa i kawy z termosu, dymiąc z nerwów, nie spuszczając oka z wyświetlacza komputera pokładowego, na którym zasięg baku topniał i topniał. A była dopiero 8 rano i że się tak wyrażę, środek cywilizacji europejskiej.
Zatankowałam.
Dotarłam, załatwiłam sprawy najpilniejsze i postanowiłam odstawić samochód na mój parking hotelowy oddalony o 800 m w liniach łamanych od miejsca spotkania. GPS pokazał, żeby zawrócić, skręcić w prawo, potem w lewo i już. Znaki drogowe pokazały, że jest zakaz zawracania. Potem pokazały kilkanaście następujących po sobie zakazów skrętu w lewo (tego, co miał być tuż przed już) oraz w ogóle zakazów ruchu po ulicach, na które kierował mnie system. Zwróciłam się do Googla, bo ten zwykle wie i zresztą to on mnie namówił na podróż samochodem. Googiel wiedział więcej, bo orientował się, które ulice są jednokierunkowe i sugerował poruszanie się po mieście pętelkami prawoskrętnymi. Że niby 3 skręty w prawo równa się 1 skręt w lewo. Nie wiedział tylko biedaczek, że połowa ulic w Łodzi ma zdjęty bruk i jest zastawiona barierkami oraz koparkami. Czasem koloryzuję na tym blogu, ok., często koloryzuję na tym blogu (efekciarstwo), ale świętą prawdą jest, że pokonanie tych nieszczęsnych 800 m zajęło mi 1,5 godziny i wymagało nakręcenia 35 km. Trzy razy znalazłam się w stanie bliskim łez, użyłam wielu niecenzuralnych słów pod adresem innych uczestników ruchu drogowego oraz jednego acz dosadnego słowa niecenzuralnego pod adresem operatora koparki zasiębiorczej. Byłam bez śniadania.
Widzicie,dobrze, że zatankowałam.
Jeszcze lepiej, że dawali mi tu dzisiaj dużo czekolady. I masaż. Kawy nie potrzebowałam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz