Ja na chwilę, kontrolnie, że żyję. Słońce świeci, piję sok burakowo jabłkowy, mam nowy kapelusz i nowe hobby. Jest w pół do dziesiątej w sobotę, a Dziecko nadal śpi. Piling zrobiłam sobie i kafelkom w łazience. Maseczkę tylko sobie. Odrosty pofarbowałam lub usunęłam, w zależności od lokalizacji. Hiszpański odrobiłam. Preterito perfecto, ku... jego mać. Pavarotti mi angelicus zapodaje. Miłe perspektywy mam na ten weekend i w ogóle. Dobrze mi, błogo. Tylko gadać mi się na razie nie chce.
System update
Dziewczyny z MbL mi przypomniały, że mam bloga i blogerskie alter ego. Z tej to okazji pomyślałam, że może mały updejt spraw, z którymi ostatnio muszę dawać sobie radę: - bezsenność, obrażalstwo i zazdrość Dziecka - ciężar 50 zaręczynowych diamentów - rozterki z cyklu, co mam dziś zblendować w moim ukochanym vitamixie (tak, Unold numer dwa też pojechał do reklamacji i nie chcę go już oglądać. Sprzedałam nerkę i kupiłam vitamixa, pfff) - jak się zabrać za subjuntivo - interaktywne kampanie marketingowe. Ale spoko, ze wszystkim daję radę :)
Czyli udany weekend bez marudzenia ;)
OdpowiedzUsuńNo i w porządku ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
odpoczywaj :)
OdpowiedzUsuń