No dobra, pan Darek to jest pan z warzywniaka i posłużyłam się nim jako figurą stylistyczną. Pan z serwisu nazywa się inaczej i w tym tygodniu do mnie zadzwonił. Zapytać, czy jestem zadowolona z usług. No bardzo. Co prawda nie znaleźli usterki za pierwszym razem, ani za drugim, ale ostatecznie naprawili, co popsuli. Polecam. Innych tematów nie poruszaliśmy. Ważne że auto zapala, jedzie, zużywa paliwo i dmucha na mnie ciepełkiem. Do kompletu mam równie sprawnie naprawiony ekspres do kawy. Pan z serwisu ekspresów jeszcze nie dzwonił. Ja tymczasem na maksa korzystam z nieobecności Dziecka i dzielnie tłumię wszelkie zalążki wyrzutów sumienia, że tak mi dobrze. Trochę myślę. Głównie o tym, że strasznie to wszystko trudne i skomplikowane. Co chcę, czego nie chcę, kto mnie wkurza trochę, a kto tylko troszkę. Jaka jestem. Czy daję radę, czy tylko chce dawać radę, a może jednak wolę nie dawać rady? Tego przedostatniego dnia bez Dziecka, cierpiąc na ciężki przypadek winnej grypy, zaczynam pr...