piątek, 9 sierpnia 2013

Zazdrość cd.

Napisałam, że jestem w zazdrości. To moje uczucie. Przelewa się przeze mnie olbrzymią falą. To uczucie, które odepchnęłam kilka lat temu, któremu pozwoliłam wypłynąć na szerokie wody, rozpędzić się na prądach wolności, beztroski, nieodpowiedzialności, luzu. Teraz odbiło się od wielkiej skały i jak tsunami zalało mnie. W tym jestem. Taka jestem.
Wiele to dla mnie znaczy, że nie walczę z tą falą. Daję się jej wykotłować, obić, rzucić na ostre kamienie, połamać. Czekam aż wyrzuci mnie na jakąś plażę.
I choć to boli, to jednak jest wyzwalające.
Gdybym się spięła i próbowała wyprzeć lub stawić opór, zostałabym zmieciona jak tajlandzki bungalow i przestała istnieć w mgnieniu oka.
Tak naprawdę, to czuję ją bardzo w sobie i wiem, że jej furia słabnie. Dbam o siebie, nie ganię się, jestem w kontakcie z tym natłokiem emocji.
Trochę medytuje, więcej otaczam się przyjaciółmi. Nigdy nie skończę wznosić dziękczynnych modłów za przyjaciół, którym mogę to wszystko wyznać. Temu, który cierpliwie odbiera na mini ekranie odbijającym żar nadmorskiego słońca moje urywane, rozemocjonowane maile. Temu, który o północy wysłuchuje mnie przez telefon. Temu, który trzyma klientów w poczekalni, żeby znaleźć dla mnie kilka minut w porannej bieżączce. Temu, który bierze zimne wino pod pachę i siada ze mną ciemną nocą na balkonie.  Temu, który zabiera mnie do kina na optymistyczny film, który już widział w tym tygodniu. Temu, który dzwoni i sprawdza, czy nadal się trzymam. Dziękuję Wam, Kochani.
Sama pewnie też dałabym radę, ale z Wami, to prawdziwie wzmacniające i rozwijające doświadczenie. Kocham Was.
A w ogóle to otworzyłam bloga, żeby napisać o żółwiu. Że mam i że jest fajny. Ale jakoś mi nie wyszło...
Może następnym razem.

3 komentarze: