Pod księżycem
Mam ostatnio trudny okres. Wydaje mi się, że uwrażliwiłam się, zrzuciłam skorupę, więc zalewają mnie emocje, także te trudne. Wiecie, że mam ten niebieski łazienkowy dywanik równiutko złożony i tak dalej. Pod niego przez lata zamiatałam co się dało. A teraz wzięłam i go wytrzepałam, ale chyba pod wiatr, bo wszystko na mnie poleciało, wpadło w oczy, w nos, w płuca, aż się zakrztusiłam. No ale trzeba było wytrzepać. Można było trzepać na kozetce u psychologa, ale ja wolę we własnym łóżku. Potem zrobiłam sobie sanatorium dla duszy w okolicznościach przyrody, bo nic tak nie leczy jak woda, wiatr, słońce, księżyc, śpiew ptaków, słodkie owoce, zapach ogniska, szum liści i kojące widoki. No i ukochani. Na leżaku obok i w słuchawce telefonu. Świat mnie rozpieścił wszystkimi zmysłami, a ja się na to otworzyłam i zachłannie przyjęłam. Dobrze, że zapytałaś, Czekolado. Proste pytanie, podziałało jak prysznic. Musiałam się nad sobą poużalać, tak samo jak teraz muszę z tym skończyć. Czuję, że ro...