Oglądanie filmów nie powinno być trudne
Pierwszego dnia nieobecności Dziecka znikają zabawki. Nieprawdą okazuje się iż jakoby miały nóżki i samodzielnie wydostawały się z pudełek w pokoju Dziecka i rozprzestrzeniały po mieszkaniu.
Drugiego dnia nieobecności Dziecka znikają słodycze. Wyjadam je prewencyjnie, coby mnie potem nie kusiły. Rozprawiam się z nimi raz a dobrze.
Trzeciego dnia znikają wzgórki brudnych skarpetek z łazienki.
Czwartego dnia powinny zniknąć zaległości w oglądaniu seriali. Oraz zapas wina. Ale nie tym razem. Tym razem technika mnie przerosła .
No więc posiadam laptopa o dość mizernych parametrach. Oprócz tego (tu check lista dla włamywacza) telewizor, parę konsol, dysk zewnętrzny i jeszcze parę innych tajemniczych urządzeń z zielonymi i niebieskimi światełkami. Oraz całkiem niezły internet (który zazwyczaj służy mi do ściągania maili na ajfonie). No. Jak się okazuje jest to za mało, by obejrzeć odcinek nr 9 serialu House of Cards. Laptop nie wyrabia. Xbox nie obsługuje formatu plików. Wii może i tak, ale nie wiem jak ten plik tam wsadzić. Playstation obsługuje, ale plik otwiera się przyciskiem "wyjdź" i jakoś na to nie wpadłam przez parę godzin. Z frustracji spakowałam Playstation do pudełka wraz z kabelkami z zamiarem odesłania rano do Sony z reklamacją.
W akcie desperacji zainstalowałam z piętnaście konwerterów plików, mimo że antywirus mi wyraźnie odradza i sugeruje, żeby "wylecz", cokolwiek to znaczy.
Odinstalowałam i ponownie zainstalowałam trzy wideo playery.
Zadzwoniłam z awanturą do byłego (to zawsze pomaga!).
I dupa blada. Trzy godziny minęły. Filmu nie obejrzałam. Wirusy zaraz zeżrą mi dysk. Idę na wino. Dobranoc.
Drugiego dnia nieobecności Dziecka znikają słodycze. Wyjadam je prewencyjnie, coby mnie potem nie kusiły. Rozprawiam się z nimi raz a dobrze.
Trzeciego dnia znikają wzgórki brudnych skarpetek z łazienki.
Czwartego dnia powinny zniknąć zaległości w oglądaniu seriali. Oraz zapas wina. Ale nie tym razem. Tym razem technika mnie przerosła .
No więc posiadam laptopa o dość mizernych parametrach. Oprócz tego (tu check lista dla włamywacza) telewizor, parę konsol, dysk zewnętrzny i jeszcze parę innych tajemniczych urządzeń z zielonymi i niebieskimi światełkami. Oraz całkiem niezły internet (który zazwyczaj służy mi do ściągania maili na ajfonie). No. Jak się okazuje jest to za mało, by obejrzeć odcinek nr 9 serialu House of Cards. Laptop nie wyrabia. Xbox nie obsługuje formatu plików. Wii może i tak, ale nie wiem jak ten plik tam wsadzić. Playstation obsługuje, ale plik otwiera się przyciskiem "wyjdź" i jakoś na to nie wpadłam przez parę godzin. Z frustracji spakowałam Playstation do pudełka wraz z kabelkami z zamiarem odesłania rano do Sony z reklamacją.
W akcie desperacji zainstalowałam z piętnaście konwerterów plików, mimo że antywirus mi wyraźnie odradza i sugeruje, żeby "wylecz", cokolwiek to znaczy.
Odinstalowałam i ponownie zainstalowałam trzy wideo playery.
Zadzwoniłam z awanturą do byłego (to zawsze pomaga!).
I dupa blada. Trzy godziny minęły. Filmu nie obejrzałam. Wirusy zaraz zeżrą mi dysk. Idę na wino. Dobranoc.
http://iitv.info/house-of-cards/s01e09-chapter-9.html
OdpowiedzUsuń;) ***
UsuńTrzeba było się przespacerować do kina :)
OdpowiedzUsuńdobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam takie problemy z techniką :):) pozdrawiam i trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńNie przejmuje się!Ja nie umiem uruchomić dzwięku w tv po podłączeniu go z laptopem i wszyćkie filmy oglądam w 15 stu calach a mogłabym w 40 stu.
OdpowiedzUsuń