Wniosek unijny
Byłam na tych feriach i że tak powiem się spłukałam. Kawka, gofr, gogle, kawka, grzaniec, doładować karnet, placek ziemniaczany, kijek, wynajęcie nartek, kawka, grzaniec, coś na kanapki. Ale to nic, bo to było jakby ujęte w prognozie i z taką ewentualnością się liczyłam. Mniej więcej z taką. Może raczej mniej niż więcej. Ale to nic, planowałam wrócić i żywić się kaszą z jabłkiem przez miesiąc i odbudować strzaskany budżet domowy. Tymczasem dupa blada. Bo wróciłam w sobotę i już od progu rozpoczęłam tworzenie mentalnej listy marzeń. Obecnie pilnie potrzebuję: - kaloszków z kokardką - tej książki - udziału w Progessteronie - kuponu na depilację laserową z grupona - kasku - kijków - nart - kolczyków - lampy sufitowej - szafy do przedpokoju - masażu - pedicure - zestawu win - karnetu na siłownię - 10 litrów farby Flugger - ceramicznego kubka termicznego - czarnej spódniczki - wizyty w solarium I trochę gotówki, bo chcę jechać na narty. I niech ktoś się Dzieckiem zajmie...