środa, 2 czerwca 2010

Nic nowego

W sumie u mnie nic nowego. Śpię po 9 godzin na dobę i spóźniam się na zakład. Wena mnie opuściła, a jej sporadyczne nawroty zdarzają się głównie wtedy, gdy stoję w korku. Prowadzę wielokierunkową akcję odchudzającą obejmującą różnorodne działania z wykluczeniem ograniczenia słodyczy i innych pokarmów. W "wolnych chwilach" wymieniam pranie na sznurkach. Buduję z duplo domy wielopiętrowe, tunele i garaże.
Wczoraj dopadł mnie brak koncepcji na Dzień Dziecka, więc poszliśmy na banalne lody, które okazały się super. Polecam czarną wiśnię.
No naprawdę nic się nie dzieje.
Nadal mam skłonności do wyczynowego roztargnienia, które sprawia, że zmieniam kanały w TV komórką, a kluczyki do samochodu gubię na odcinku czasoprzestrzeni pomiędzy otwarciem drzwi a zajęciem miejsca kierowcy.
Pomidorówka mi się udała.
I to tyle, naprawdę.
A co u Was kochani? Jedna czy dwie kreseczki? Chłopczyk czy dziewczynka? Jak Mont Blanc? Gorąco?

2 komentarze:

  1. Ha, ja też często tak mam z kluczykami do samochodu :-).

    OdpowiedzUsuń
  2. hey, u mnie jedna kreseczka = czyli nie będzie potomka, heh. gorAco jest ale w pracy ziębią - taka tutaj moda hamrykańska, żeby zimno było nie tylko zimą, ale też i latem... kluczyki gubię na okrągło, zresztą tak jak inne materiały pierwszej pomocy typu szminka, okulary słon czy komóra. najgorzej jest jak myślę, że kluczyki zatrzasnęłam środku, a zapasowe są w miejscu oddalonym o 35 mil, do którego klucze znajdują się na tym samym breloku co zatrzaśnięte..... na szczęście ta wersja mi się jeszcze nie sprawdziła

    OdpowiedzUsuń