Tego się nie spodziewałam
Z bezsennością jestem w zażyłej komitywie, jak wiadomo, nie od dziś. Nie spodziewałam się, że mnie małpa jedna zaatakuje od zupełnie bezbronnej strony, a mianowicie, że się do mnie dobierze od Syna. Bo otóż Syn mój cierpi od dwóch nocy na problemy ze spaniem. Może to adrenalina, może to efekt nocy przed poniedziałkiem, może to kwestia czytanej książki, lęków, czasu zmian, a może jeszcze czegoś innego.
Sytuacja jest o tyle wnerwiająca, że ja akurat jestem śpiąca i bym sobie chrapnęła, ale Syn mnie wzywa...
Dodam, że w całej sytuacji występuje komplikator w postaci łóżka ikeowskiego Kura z tunelo-namiotem. Odbywa się to tak. Wczołguję się w tunel. Czytamy książkę, gasimy światło, przytulamy się chwilę i gadamy, Syn zaczyna oddychać równo, zaglądam z komórki w internet na 3-5 minut, żeby miał czas mocno usnąć i rozpoczynam proces wysuwania się z tunelu.
Jestem dość wygimnastykowana, joga, siłka, rower, wyciskanie ciężarów korkociągiem itd, ale wygramolenie się z tunelo-namiotu w taki sposób, by Kura nie zaskrzypiała, nie jest proste. Gdy już jednak tak, to mam do pokonania naturalną przeszkodę w formie drabinki. Została ona zaprojektowana dla człowieka o wzroście 116-142 cm. Mnie z najwyższego szczebla do ziemi brakuje tyle ile do pełnego szpagatu, czyli 23 cm. Natomiast z najwyższego szczebla do kolejnego brakuje mi wstecznie wyginających się kolan. Jedyne rozwiązanie to skoczyć. Ale jeśli wygrzebywałam się w prostszy sposób, czyli na czworakach, to muszę skoczyć do tyłu, co jest straszne nocą i często kończy się walnięciem kolanami o drugi szczebel od dołu. Natomiast jeśli wygrzebywałam się w sposób bardziej akrobatyczny, czyli pełznąc na plecach, to mam szansę na czysty skok przodem z lekkim wybiciem się na ramionach. Łagodnie ląduję w plastelinie i lego hero factory i mogę sobie spokojnie pokuśtykać do swojego łóżka...
Ale nie. Przez ostatnie dwie noce nie mam tak lekko. Nie docieram do drabinki. Nawet nie udaje mi się przyjąć pozycji do pełznięcia na plecach. Syn ma wielkie i świecące oczy jak obcy ze strefy 51 i szepcze "nie mogę spać, pomóż mi". Opowiadam bajki, włączam muzykę do medytacji, tulę, gładzę i marzę o rozkoszach własnego łóżka.
Sytuacja jest o tyle wnerwiająca, że ja akurat jestem śpiąca i bym sobie chrapnęła, ale Syn mnie wzywa...
Dodam, że w całej sytuacji występuje komplikator w postaci łóżka ikeowskiego Kura z tunelo-namiotem. Odbywa się to tak. Wczołguję się w tunel. Czytamy książkę, gasimy światło, przytulamy się chwilę i gadamy, Syn zaczyna oddychać równo, zaglądam z komórki w internet na 3-5 minut, żeby miał czas mocno usnąć i rozpoczynam proces wysuwania się z tunelu.
Jestem dość wygimnastykowana, joga, siłka, rower, wyciskanie ciężarów korkociągiem itd, ale wygramolenie się z tunelo-namiotu w taki sposób, by Kura nie zaskrzypiała, nie jest proste. Gdy już jednak tak, to mam do pokonania naturalną przeszkodę w formie drabinki. Została ona zaprojektowana dla człowieka o wzroście 116-142 cm. Mnie z najwyższego szczebla do ziemi brakuje tyle ile do pełnego szpagatu, czyli 23 cm. Natomiast z najwyższego szczebla do kolejnego brakuje mi wstecznie wyginających się kolan. Jedyne rozwiązanie to skoczyć. Ale jeśli wygrzebywałam się w prostszy sposób, czyli na czworakach, to muszę skoczyć do tyłu, co jest straszne nocą i często kończy się walnięciem kolanami o drugi szczebel od dołu. Natomiast jeśli wygrzebywałam się w sposób bardziej akrobatyczny, czyli pełznąc na plecach, to mam szansę na czysty skok przodem z lekkim wybiciem się na ramionach. Łagodnie ląduję w plastelinie i lego hero factory i mogę sobie spokojnie pokuśtykać do swojego łóżka...
Ale nie. Przez ostatnie dwie noce nie mam tak lekko. Nie docieram do drabinki. Nawet nie udaje mi się przyjąć pozycji do pełznięcia na plecach. Syn ma wielkie i świecące oczy jak obcy ze strefy 51 i szepcze "nie mogę spać, pomóż mi". Opowiadam bajki, włączam muzykę do medytacji, tulę, gładzę i marzę o rozkoszach własnego łóżka.
U mnie pomaga głaskanie po nóżkach, nie moich oczywiście. Trochę trzeba się nagimnastykować, ale działa prawie zawsze.Na zachętę dodam, że drugą ręką można przeglądać internet
OdpowiedzUsuńZ zasypianiem tez u nas problem,ale u nas tylko cycki pomagają ;)
OdpowiedzUsuńBezsenność to zmora. Niestety nigdy jakoś specjalnie nie dało mi się jej odczuć (oczywiście poza kilkoma razami gdy za sprawą specyfików wywoływałem ją świadomie ;p)
OdpowiedzUsuńOgólnie problemów z zasypianiem nie mam. wystarczy mi ok 5-10 minut i już mnie nie ma.
Gdy córka czasem nie może zasnąć to szklanka ciepłego mleka z miodem zdaje egzamin, a czasami włączona nocna lampka załatwia sprawę.
Powodzenia