Kryzys, czy co?
Dzisiejszych stresów z pracy nie będę komentować. Wystarczy powiedzieć, że próba koordynacji kampanii adwords, rehabilitacji, komunii, wesel i wyborów prezydenckich wprawiła mnie w nastrój turbo bojowy.
Potem przypaliłam sukienkę na jutro żelazkiem. Chyba jednak wystąpię w ślubnej, chrzanić. Dziecko raz zsikało się w gacie podczas mojej samotnej chwili na lekturę. Kolejny raz, na bezczela, na moich oczach utworzyło kształtną kałużę na środku dużego pokoju, a następnie z kamienną miną posoliło ją i popieprzyło przy użyciu młynków kuchennych. Przy okazji zasikało sobie nowe buty oraz książkę o Bobie! Dodatkowo zeżarło kawałek żelowego pociągu. Nie wiem, jak duży.
Zrobiony wczoraj własnoręcznie porządek zniknął. W fotel wgnieciony jest cały batonik muesli, który wcześniej pływał w wannie. Dziecko zidentyfikowało na blacie karton po mleku, z którego skrupulatnie wytrząsnęło ostatnie kropelki na swoją bluzkę, ale to pikuś, bo bluzka i tak cała w buraczkach.
Czuję intuicyjnie, że to wszystko wina M, ale nie potrafię tego udowodnić.
Chce mi się krzyczeć.
Czy jest jakieś sanatorium dla nerwowo chorych matek?
Potem przypaliłam sukienkę na jutro żelazkiem. Chyba jednak wystąpię w ślubnej, chrzanić. Dziecko raz zsikało się w gacie podczas mojej samotnej chwili na lekturę. Kolejny raz, na bezczela, na moich oczach utworzyło kształtną kałużę na środku dużego pokoju, a następnie z kamienną miną posoliło ją i popieprzyło przy użyciu młynków kuchennych. Przy okazji zasikało sobie nowe buty oraz książkę o Bobie! Dodatkowo zeżarło kawałek żelowego pociągu. Nie wiem, jak duży.
Zrobiony wczoraj własnoręcznie porządek zniknął. W fotel wgnieciony jest cały batonik muesli, który wcześniej pływał w wannie. Dziecko zidentyfikowało na blacie karton po mleku, z którego skrupulatnie wytrząsnęło ostatnie kropelki na swoją bluzkę, ale to pikuś, bo bluzka i tak cała w buraczkach.
Czuję intuicyjnie, że to wszystko wina M, ale nie potrafię tego udowodnić.
Chce mi się krzyczeć.
Czy jest jakieś sanatorium dla nerwowo chorych matek?
klasztor w Tyńcu! Polecam! To lepsze niż sanatorium, nie tylko dla znerwicowanych. I nie trzeba składać ślubów, aby się zrelaksować w tej niezwykłej oazie spokoju.
OdpowiedzUsuń