niedziela, 3 sierpnia 2014

Gdyż

Zrobiłam moją listę książek, już z miesiąc temu...  Poczułam się spełniona i podsumowana. Jak ja lubię być podsumowana...
I od miesiąca łazi za mną taka myśl, że w zasadzie również mogłabym zrobić listę ludzi, którzy sprawili, że jestem jaka jestem i gdzie jestem. Na pierwszym miejscu byłabym ja sama, gdyż odwaliłam kawał dobrej roboty przekopując się przez samą siebię i odważnie stając twarzą w pysk z wewnętrznymi bestiami. Oraz gdyż jestem skromna. Ale lista nie byłaby krótka... A myśl ta nachodzi mnie uporczywie, gdyż jestem zachwycona moim życiem i gdzie mnie zaprowadziło.

Gdyż jestem obrzydliwie szczęśliwa.
W miejscu, gdzie jednorożce rzygają tęczą, a nosorożce srają serduszkami.

Tak jest właśnie. Proszę państwa, gdyż marzenia się spełniają.

I wszystko jest takie, jak być powinno, czyli mam jakieśtam problemy, ale whocares, bo życie jest idealne.

Nie wiedziałam nawet, że można być tak szczęśliwą. No.

Ale. Piszę to gdyż ponieważ miałam sen, w którym pojawiła się spora grupa osób z wyżej wspomnianej listy. W domu pięknym, wielkim i starym, z dwoma czarnymi fortepianami, na jednym grała moja mama. Były wielkie łóżka z miękkimi poduszkami i ludzie chodzili w koszulach z koronkowymi mankietami, nawet mężczyźni. A jeden miał diamentową spinkę do krawata, choć nie miał krawata. Fajny sen. 

2 komentarze:

  1. Niesamowicie wprost nieprawdopodobne! A jednak ...prawdopodobne, skoro jest faktem. To daje pewną nadzieję tym innym, jak ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nieprawdopodobne, a jednak się dzieje! Trwam w zachwycie. Życzę, żeby Ci było mega i zaje ;-)

      Usuń