Odwaga
Przeczytałam (w zasadzie wysłuchałam) niedawno Apple Tree Yard by Louise Doughty. Jest tam taki fragment o odwadze, który mocno we mnie rezonuje. O tym, że z wiekiem stajemy się odważniejsi, że to co nas przeraża jako młodych ludzi, staje się w dojrzałym życiu pociągające i atrakcyjne.
Czuję, że rośnie we mnie odwaga, by przekraczać granice i świadomie robić coś, co wzbudza lęk. Czasem nazywam to naiwnością. Szczególnie gdy wchodzę w coś potencjalnie niebezpiecznego z nadzieją, że wszystko dobrze się skończy. Ale jest to decyzja, by działać, a nie chować się. By wejść do jadalni i stanąć w obronie dziecka, bo jest małe i bezsilne, chociaż dziewczynka we mnie też się boi.
Teraz będzie trochę spojlerów. Książka jest zwykła i niezwykła jednocześnie. Słuchając jej, miałam ochotę na bieżąco ją opowiadać, relacjonować i dyskutować o niej... Bardzo mocno rezonował we mnie temat związku opartego na pożądaniu i tajemnicy. Pragnienie, by przeżyć coś takiego jest archetypiczne i utożsamiam się z nim. Niezwykłe było odzieranie potem tej tajemnicy z tajemniczości i odsłanianie przeciętności, która jest przecież piękna. Podwójne życie, realizowanie kilku scenariuszy na raz, bycie ognistą kobietą-wampem i jednocześnie stateczną "ozdobą domu", fajne, nie? Ale to temat gwałtu i poczucia winy ofiary gwałtu wyrwał mnie z butów. Czy fakt, że poszła na imprezę w sukience i bez majtek i wypiła o jeden kieliszek za dużo, daje komukolwiek prawo dostępu do jej ciała? Oczywiście, że nie. A jednak musi pokonać samą siebie, żeby wyjść ze schematu i dopiero postawiona pod ścianą mierzy się ze swoim poczuciem winy, znajduje granicę pomiędzy prawem do samostanowienia a prowokacją, człowieczeństwem a zwierzęcością.
“We discovered that safety and security are commodities you can sell in return for excitement but you can never buy them back.”
Czuję, że rośnie we mnie odwaga, by przekraczać granice i świadomie robić coś, co wzbudza lęk. Czasem nazywam to naiwnością. Szczególnie gdy wchodzę w coś potencjalnie niebezpiecznego z nadzieją, że wszystko dobrze się skończy. Ale jest to decyzja, by działać, a nie chować się. By wejść do jadalni i stanąć w obronie dziecka, bo jest małe i bezsilne, chociaż dziewczynka we mnie też się boi.
Teraz będzie trochę spojlerów. Książka jest zwykła i niezwykła jednocześnie. Słuchając jej, miałam ochotę na bieżąco ją opowiadać, relacjonować i dyskutować o niej... Bardzo mocno rezonował we mnie temat związku opartego na pożądaniu i tajemnicy. Pragnienie, by przeżyć coś takiego jest archetypiczne i utożsamiam się z nim. Niezwykłe było odzieranie potem tej tajemnicy z tajemniczości i odsłanianie przeciętności, która jest przecież piękna. Podwójne życie, realizowanie kilku scenariuszy na raz, bycie ognistą kobietą-wampem i jednocześnie stateczną "ozdobą domu", fajne, nie? Ale to temat gwałtu i poczucia winy ofiary gwałtu wyrwał mnie z butów. Czy fakt, że poszła na imprezę w sukience i bez majtek i wypiła o jeden kieliszek za dużo, daje komukolwiek prawo dostępu do jej ciała? Oczywiście, że nie. A jednak musi pokonać samą siebie, żeby wyjść ze schematu i dopiero postawiona pod ścianą mierzy się ze swoim poczuciem winy, znajduje granicę pomiędzy prawem do samostanowienia a prowokacją, człowieczeństwem a zwierzęcością.
"Maybe he wanted to fuck me because he knew that I had indeed simply by being who I was already fucked him.”
Komentarze
Prześlij komentarz