Przebimbane
Trochę rzeczywiście tak jest, że radością i szczęściem łatwo dzielić się otwarcie, a smutki lepiej wylewać w tej powiedzmy że anonimowej przestrzeni cybernetycznej.
Co oznacza, że ja znów na fali wznoszącej, dlatego nie piszę.
Gdyż mam posprzątane, za wyjątkiem okien. Gdyż mi się układa i to fajnie i doprawdy planuję podzielić się tą radością z całym światem, jak tylko będę mieć odpowiednie podpisy, uchwały i dyrektywy sankcjonujące ów stan rzeczy. Na ten moment stoję w akrobatycznym rozkroku i być może mnie majtnie na jedną nóżkę, być może na drugą, a również być może spadnę w czarną dziurę pomiędzy.
Szampana jeszcze nie chłodzę, błękitny dywanik w pogotowiu.
Bezsenność również grana, w końcu jest jesień. Jesienią nie wierzę we własne szczęście. Jest jak ostatnie promienie słońca przed długą zimą - każdy może być ostatni, więc lepiej się nie nakręcać i zawsze mieć przy sobie szalik i czapkę.
Natomiast obecnie to ja tą bezsenność zaprzęgam do roboty. Nie ma już tak, że leżę i się biję z myślami, o nie. Ja wstaję, odpalam mopa, pralkę, audiobuka, siekam warzywa i w ten sposób już o 6 rano ze świeżo wydepilowanymi łydkami mogę zasiąść do komputera. O 8, jak Dziecko się budzi, jestem w zasadzie gotowa na przerwę na lunch, a normę mam wyrobioną jak do 14 przy taśmie.
I tak oto jest sobota, a ja mam posprzątane (za wyjątkiem okien) i mogę sobie bezkarnie przebimbać cały dzień, co niniejszym udaję się czynić.
Co oznacza, że ja znów na fali wznoszącej, dlatego nie piszę.
Gdyż mam posprzątane, za wyjątkiem okien. Gdyż mi się układa i to fajnie i doprawdy planuję podzielić się tą radością z całym światem, jak tylko będę mieć odpowiednie podpisy, uchwały i dyrektywy sankcjonujące ów stan rzeczy. Na ten moment stoję w akrobatycznym rozkroku i być może mnie majtnie na jedną nóżkę, być może na drugą, a również być może spadnę w czarną dziurę pomiędzy.
Szampana jeszcze nie chłodzę, błękitny dywanik w pogotowiu.
Bezsenność również grana, w końcu jest jesień. Jesienią nie wierzę we własne szczęście. Jest jak ostatnie promienie słońca przed długą zimą - każdy może być ostatni, więc lepiej się nie nakręcać i zawsze mieć przy sobie szalik i czapkę.
Natomiast obecnie to ja tą bezsenność zaprzęgam do roboty. Nie ma już tak, że leżę i się biję z myślami, o nie. Ja wstaję, odpalam mopa, pralkę, audiobuka, siekam warzywa i w ten sposób już o 6 rano ze świeżo wydepilowanymi łydkami mogę zasiąść do komputera. O 8, jak Dziecko się budzi, jestem w zasadzie gotowa na przerwę na lunch, a normę mam wyrobioną jak do 14 przy taśmie.
I tak oto jest sobota, a ja mam posprzątane (za wyjątkiem okien) i mogę sobie bezkarnie przebimbać cały dzień, co niniejszym udaję się czynić.
No, nie! Coś takiego to dla mnie brzmi, jak z innej bajki. Lecz nie pozwolę sobie na zdołowanie się. Za stara ze mnie wyjadaczka:-))))))))).
OdpowiedzUsuńO,to tak jak ja.Jak mi dobrze,to siedzę cicho.Dlatego tak mało pisze ostatnio :)
OdpowiedzUsuńA ja nadal nie wiem, czy piszesz i co piszesz, bo zepsułam zaproszenie, które mi wysłałaś...
Usuń