Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2013

Świadomość

Przedstawiam zapis autoryzowany rozmowy, która miała miejsce pomiędzy Dzieckiem, a moją Mamą. Przy okazji wyjaśnienie: nie piorę Dziecku mózgu. Dziecko wie, że zazwyczaj nie jem mięsa. Jeszcze się mnie nie zapytało, dlaczego. Dziecko pobiera szczątkowe wychowanie w wierze podczas wakacji u dziadków. D: Babciu, co mi kupiłaś? B: Mleczko ryżowe. D. Ale mama mi już kupiła mleko ryżowe. B: Nie, mama kupiła ci sojowe, a ja wolę żebyś pił ryżowe. D: Dlaczego soja nie jest zdrowa? B: To bardzo skomplikowane, chyba jesteś za mały żeby to zrozumieć. D. Nie jestem za mały! Wytłumacz mi. B:  tłumaczy podstawy rolnictwa i genetyki (jak to z jednego nasionka wyrasta nowa roślina z wieloma nasionami, cechy powtarzalne i takie tam) i kończy :  No i naukowcy wyprodukowali taką soję, żeby było jej dużo i wystarczyło dla wszystkich. Ale ta soja nie jest do końca dla nas zdrowa. D: Przecież ludzie mogą jeść też inne rzeczy, nie tylko soję, np. paprykę, mięso. B: No tak. Ta soja jest t...

Plecy

Wiele lat ciężko pracuję przy taśmie. Staram się, robię nadgodziny, zabieram robotę do domu. Do tego samochodem dużo jeżdżę. Wierzcie mi lub nie, ale naprawdę staram się, jak mogę zwyrodnić mój kręgosłup. I mam niejakie sukcesy. A w zasadzie miałam sukces w postaci świętego spokoju. Ale do czasu. Podkusiło mnie, żeby pójść do masażysty. Masażysta, jak już wspominałam parę notek temu, pomylił masaż relaksacyjny z chińską torturą i zamiast mnie normalnie wysmyrać i wymuskać, wcisnął mi paluchy w odcinek lędźwiowy i cośtam poprzestawiał. Skutkiem tego już drugi tydzień nie mogę siedzieć. Znaczy 8 godzin pod rząd nie mogę. 4 wytrzymuję na luzie. Potem zaczyna mnie ćmić. Jak jest ładna pogoda i ma to sens, to biorę taśmę produkcyjną pod pachę, telefon w kieszeń, słuchawkę w ucho i idę zawijać sreberka do parku spacerując lub przyjmując kreatywne pozycje na ławkach. Działa nawet. Rozważam przelotnie kolejnego masażystę. Pfff. Rozważam klękosiad. Rozważam pracę w przechyle. Rozwa...

Niesamotność

W zasadzie “nie wiem” towarzyszy mi już non stop. Powinnam zmienić tytuł bloga na “Sama nie wiem, jak daję radę”. Bywa z tym zabawnie, bywa smutno. Daję radę z jednym i drugim (sic!). Ale raczej po równi pochyłej w dół, choć zdarzają się momenty. I dużo myślę, za dużo. O zazdrości. Jeny, chyba nie mam siły o tym teraz....ważne, że chciałabym nie. O samotności jeszcze. Że w sumie nie wiem, co to i czy istnieje w ogóle przeciwieństwo samotności? Jeśli tak, to co to jest niesamotność? Współbycie, współczucie, współżycie? Tak jakby niezależnie od wszystkiego i tak każdy jest sam. Przy odrobinie rozumu sam ze sobą i swoim wewnętrznym bałaganem. No chyba że ma schizofrenię, to wtedy może nie. U mnie w rodzinie na szczęście były wypadki, więc jest nadzieja, że na starość będę mieć wielu szalonych przyjaciół wewnętrznych. Niektórzy to może mają takiego fuksa, że się całym swoim życiem wspierają na kimś silnym. Gdy jest za ciężko dają się pchać, ciągnąć, powiedzieć sobie, którędy dalej. ...

Przerwa w filozofowaniu

Ciężkawo tu ostatnio, więc czas na odchudzenie atmosfery, bo niedługo ciężar mojego egzystowania wgniecie szanownych czytelników pod wykładzinę dywanową... Dziecko na wakacjach trzeci tydzień. Wracać nie chce. Z matką swoją biologiczną rozmawiać nie może, bo nie ma czasu. Matka, znaczy ja (naprawdę jestem matką???) nie bierze tego do siebie, wzdycha, liczy do dziesięciu od tyłu i wypiera odrzucenie tłumacząc je paranaukowo ciekawym programem nadawanym przez telewizję kablową. Napełnia kieliszek winem. Matka moja biologiczna z kolei donosi, iż Dziecko wyżywione w końcu na kotletach, a nie na sałacie z kiełkami, rośnie i już wymaga kolejnej zmiany obuwia. Zaznaczę, iż przezornie zakupiłam w kwietniu obuwie o dwa numery za duże. Ale nie przewidziałam tych kotletów z GMO czy innym spulchniaczem stóp dziecięcych. Odnotowuję ROI z Ecco na poziomie 0,8%. Ocet jabłkowy mi się skończył i to jest akurat poważny problem. Odkryłam bowiem ostatnimi czasy kolejne właściwości tego cudownego płynu....

Nie wiem

Z tym wróciłam: Wiem, że mnóstwo przeżyłam Przyjaźnie przypieczętowane paktem krwi Miłość i totalne zjednoczenie Małżeństwo, macierzyństwo, rozstanie Samotność i kilku kochanków Uwielbienie i odrzucenie Samodzielność i bezradność Wiem, że mnóstwo osiągnęłam Dom, rodzinę, karierę Inwestycje trafione i chybione Stanowisko i uznanie Wiem, że mnóstwo umiem Przeczytałam setki książek Skończyłam studia Prowadziłam badania i poszukiwania Odbyłam godziny szkoleń i warsztatów Praktykowałam prosto z serca na żywej tkance moich bliskich Wiem, że mnóstwo widziałam Byłam na 4 kontynentach Pływałam w 2 oceanach i dziesiątkach mórz Byłam na wyspach, pustyniach i w dżungli Widziałam roje wielkich miast i pustkowia Wiem, że mnóstwa doświadczyłam Zrozumienia i niezrozumienia Oświecenia i ciemnoty Miłości i nienawiści Obfitości i ubóstwa Otwartości i zamknięcia Wszystko to brałam i dawałam Im wyżej się wspinam, tym szerszy jest horyzont Gdziekolwiek nie pójdę, tam doc...

Ciesz się szybko

Cały czas rezonuje w mnie jeszcze ten poprzedni post i chciałabym go jakoś rozbudować, o równie logiczne i klarowne wyjaśnienia... pff. Walczyłam z tym i tego się bałam, ale stało się. Zgorzkniałam. Mam w sobie w środku małą pestkę goryczy i to ona nie pozwala mi się tak do końca zanurzyć w chwili i dać ponieść falom błogości, upału. Mała twarda kuleczka nawet wtedy, gdy cała jestem z waty, z powietrza, z westchnienia. Mówi coś w rodzaju "ciesz się, szybko, bo to też przeminie", ta pesteczka tak mi gada. Po pięknej nocy, głębokich rozmowach, wspólnym czasie bliskości, budzę się, a mała kuleczka jest całkiem wielką gulą strachu w moim gardle. Ta gula sprawia, że cały czas trzymam na dnie szafy równiutko złożony błękitny dywanik łazienkowy, z pełnym przekonaniem, bo kiedyś się przyda, jeszcze kiedyś pod niego wpełznę. Kiedy przyjaciółka opowiada mi o swojej nowej wielkiej miłości, o planach, szczęściu, po prostu nie mogę wypędzić z głowy tej ohydnej myśli "ciesz się tym ...

Następny przystanek ... nigdy

Dzięki, Dobre Dusze, za Wasze ciepłe pozdrowienia.  Ja również wzajemnie pozdrawiam Was z rollercoastera. Pędzę tak szybko, że nie wiem często, czy jestem w dole czy w górze. Czy jest ok, czy wręcz przeciwnie. Kolejka pędzi nie tylko w dół i w górę, ale też na boki, kręci pętle, rysuje esyfloresy. Mętlik. Czasem mi się chce śmiać, a czasem płakać, a czasem aż nudno. Wciąż wydaje mi się, że gdzieś dotarłam, że to już, zrozumiałam, wiem, osiągam zen. Ale mija chwila, jedno spotkanie, jeden telefon, może tylko sms i znów wszystko gna tak szybko, że nie poznaję samej siebie sprzed 10 minut. Więc jak mogę napisać cokolwiek? Zanim nacisnę Opublikuj, to co napisałam będzie już nieaktualne.... Życie jest ciekawe. Nie daje odetchnąć. Muszę tyrać, pracować ciężko nad związkiem starym, nowym, nowym-starym, ze sobą. Nie wolno przestać. Znajduję sobie bezpieczną przystań, gdzie mogę się zrelaksować i odciąć od tego pędu. I cóż z tego, skoro za chwilę sprowadzam do tej przystani swoją rodzi...