niedziela, 28 kwietnia 2013

Kukułki i ich jajki

Nie lubię urodzin dziecinnych w salach zabaw (mówimy na nie "rury" lub "kulki"). Nie cierpię pić latte z mamami narzekającymi na przedszkole ani słuchać anegdotek o zabawnych powiedzonkach ich dzieci. Na pewno nie przez 3 godziny soboty, która zdarza się tylko raz w tygodniu i do tego jest bardzo krótka. Tym wstępem przygotowuję Was na informację, iż tegoroczne urodziny Dziecka zorganizowałam w domu własnym. Z udziałem Dziecka, które stworzyło listę gości oraz wypisało zaproszenia - zaproszeni zostali wszyscy "koledzy z bandy", kilku kolegów spoza bandy, aby był ktoś kto wie, że nie jest w bandzie oraz jedna koleżanka Tosia, aby banda miała kogo łapać i więzić. Na Tosię postawiłam veto i ostatecznie zaproszona nie została.
W sumie banda i nie-banda to bagatela 10 dzieci oraz 8 mam. Miałam lekkie ataki paniki w ubiegłym tygodniu. Chyba nigdy nie miała tylu gości i jak sobie pomyślałam, że mam przecież każdy kubek inny i ile ciasteczek zjada 8 mam... ??? Pomyślałam tylko że nie dam im wina, bo tu się akurat nieźle orientuję, ile wina potrzebuje 8 kobiet oraz że jakkolwiek życzę im wszelkiego szczęścia małżeńskiego, to mam nadzieję, że żadna nie przyjdzie z tatusiem...
Wyszło nadspodziewanie dobrze. Mamy są sprytne jak kukułki. Mamy doprowadzają dzieci do wycieraczki, pilnują zmienienia obuwia oraz złożenia życzeń i bardzo przepraszają, ale one mają coś tak pilnego do załatwienia, że po prostu nie tym razem, może kiedy indziej, jakoś po długim weekendzie?
Dzieci były bardzo grzeczne. W ogóle dzieci, które mogą robić co chcą są bardzo grzeczne. Budowali tor, miasto, rozsypywali figurki, walczyli na balonowe miecze, zjedli kilogram żelków oraz trochę lodów z emenemsami, ale też trochę marchewek i papryki. Myli ręce po sikaniu, nie rozwalili mi puzzlowej Marilyn, nie domagali się włączania tv i grzecznie zawrócili ze schodów, kiedy poprosiłam, aby nie bawili się w sypialni. Rozgnietli na podłodze tylko 2 biszkopty i 1 oreo.
Odnalazłam się w roli animatorki w tęczowej peruce i dzieci nawet mnie słuchały, ale odkryłam, że osoba posiadająca tajemną moc przekształcania balona w miecz, ma autorytet i to po prostu samo wychodzi!
Mamy w uzgodnionym czasie stawiły się na wycieraczce, wybrały ze stosiku w przedpokoju buty swoich dzieci, dopilnowały, żeby dzieci podziękowały i powiedziały do widzenia, same też powiedziały i poszły.
Mam ociupinkę sprzątania, 14 balonowych mieczy i parę kilo ciasteczek i krakersów. Najcenniejsza jednak jest wiedza o układach w tej grupie. Martwią mnie te bandy, a najbardziej ich przywódca. Chłopiec, który wyśmiewa za posiadanie konika pony oraz wyrzuca z bandy za oglądanie Zygzaka, rozkazuje, ocenia i nadaje przezwiska. Nie polubiliśmy się.

1 komentarz:

  1. Agata, czyli standard jesli chodzi o kukułki i ich jajka:). Ale może właśnie TY odkryłaś swoje powołanie jako animatorka zabaw dla dzieci?

    OdpowiedzUsuń