czwartek, 3 stycznia 2013

Polska język piękna język

W ciągu ostatnich 3 tygodni przeczytałam pięć książek polskich autorów. Jest to ewenement pod wieloma względami, gdyż po pierwsze nie mam czasu na tak intensywne czytanie i zwykle słucham, po drugie nie przepadam za polskimi twórcami, po trzecie zawsze wolę czytać/słuchać po angielsku.
Ewenement zaowocował pozytywnymi uczuciami do pisarzy polskich, chociaż Masłowską to czyta się jak tanie tłumaczenie. Uznałam jednak, że to taki zabieg artystyczny i celowo autorka stosuje szyk angielski lub tłumaczy wyrażenia idiomatyczne dosłownie. Że niby teraz tak się mówi.
No dobra, jestem pod wrażeniem, szacun i już nie będę omijać łukiem. Obiecuję poprawę.
Nowej fali mojego czytelnictwa sprzyjał fakt, iż Dziecko było w dziadkowym sanatorium oraz to, że na fejsie niemalże codziennie rzucali promocje na ebooki. Jak tu nie kupić, jak dają po 9 zł? W życiu tyle książek nie kupowałam.
Szopka Papuzianki to wiadomo... oblepia smutną i tłustą od socjalizmu i oleju gliną, ale jednak wychodzi się z niej zwycięsko. Ja tak przecież nie żyję, no nie? Mnie się udało uniknąć spapkowienia, zgderliwienia i wygniatania fotela. Hurra.
I jeszcze Mariusz Szczygieł oraz Jarosław Grzędowicz. Nie będę pisać, co myślę, bo to nie matura i rozprawki oraz analizy porównawcze czy inne rozbiory wierszy zostawiłam szczęśliwie za sobą. Powiem tyle, dobrze chłopaki piszą. Dziewczyny też. Zupełnie różne warsztaty, a wszystkie mnie zachwyciły.



2 komentarze:

  1. a ja właśnie czytam Macierzyństwo bez lukru 2, za mną Twój rozdział i tak tu trafiłam :) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń