sobota, 10 listopada 2012

Konretnie o kondycji

W ramach samokopania się w tyłek stwierdziłam u siebie kompletny zanik kondycji.
Po marcowej kontuzji narciarskiej mocno wrzuciłam na luz, trenażer mi się zepsuł i poza jogą oraz okazjonalnymi zrywami A6W w zasadzie nie molestowałam swojego ciałka (tańce do rana i szlajanie się po knajpach się nie liczą). Więc zaczęłam ćwiczyć. Efekty są odczuwalne w postaci zakwasów wszystkiego. Mam jakąś płytę fitness sado-maso. Bardzo praktyczne rozwiązanie, zadaje się cierpienie jednocześnie sobie i sąsiadom. 600 kcal w 40 min. To w ogóle możliwe? Żeby spalić, a nie przyjąć, ofkors. Przyjąć mogę dużo więcej w 40 min. Pff. Dodatkowo wczoraj w ramach wieczoru "just for me" poszłam na coś co nazywa się TMT. Pewnie bardziej obyci w świecie od dawna już to ćwiczą i nazywają nową zumbą, ale ja dowiedziałam się o istnieniu tego dopiero wczoraj i choć nie zrobiłam jeszcze riserczu na ten temat to uważam, że jest to system ćwiczeń opracowany dla jakiś zmutowanych komandosów-kikbokserów z kosmosu. Nie dla ludzi. Już w dziesiątej minucie wyplułam własne płuca i zaczęłam odczuwać szczery żal za każdego czipsa i papierosa przyjętego w ciągu ostatniego roku. Po pół godzinie wyrzucałam sobie nawet picie wina! I gdyby nie to że ćwicząca obok mnie Kluska oraz za mną Starsza Pani autentycznie dawały radę, to chybabym pozwoliła sobie na mały zawalik serduszka i wyniesienie mnie na noszach. Jak teraz o tym myślę, to nawet szkoda że nie zemdlałam, bo miałabym szansę na reanimację w wykonaniu instruktora o budowie Szwarcenegera. Z czasów gdy byłam w podstawówce.
No i jeszcze ta muzyka! Ćwiczy się przy takim rytmicznym łupaniu, które zmienia tempo na szybsze, jeszcze szybsze i niemożliwie szybkie w równych interwałach. Przypomina mi odgłosy, które słychać gdy przejeżdża obok VW Golf z podświetlaną podłogą i dwoma łokciami zwisającymi przez okna.
Dobra, idę z Dzieckiem na basen. Miłej soboty!

2 komentarze:

  1. Bylam na zumbie dwa razy. Chcialam umrzec, a tanczyc przeciez lubie...
    Tez nie mam kondycji, ale to JUZ NIEBAWEM SIE ZMIENI (na gorsze, buhahahaha)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z zumbą jest jak z kotami. Nie wypada się przyznawać, że się ich nie lubi :)

      Usuń