Nie mam pomysłu na tytuł
Dzień dobry!
Wasze zainteresowanie moją stagnacją bardzo mnie wzruszyło... dziękuję! Wiem, że warto nicponierobić, że warto odpuścić (w końcu wyznaję filozofię pieprzyć to), ale poprosiłam o kopniaki, ponieważ już się nicponierobiłam i chciało mi się cośporobić, ale nie mogłam zacząć. Więc dziękuję.
Zaczął się nowy dzień i nowa szansa, by ruszyć dupę.
Jak na razie idzie mi dobrze.
Skończyłam książkę Murakamiego i kontempluję ją przy dźwiękach Coltrane'a, realizując kolejne hipsterskie cliche. Wiem, dlaczego tak lubię klimat Murakamiego. Za alegoryczność, ofkors, ale najbardziej za te drobiazgowe opisy. Jego bohater nie sprząta po prostu kuchni. On zmywa talerze i sztućce, wyciera je lnianą ścierką i odstawia do szafki obok lodówki. Chowa garnki. Wyciera blaty, szoruje zlew i zamiata podłogę. Jak w życiu. Chcesz mieć posprzątaną kuchnię - musisz się troszkę narobić, a nie tak jednym zdaniem prostym ją sprzątnąć. Kiedyś M mi powiedział, że lubię filmy i książki w których nic się nie dzieje. No może. Lubię książki i filmy, w których dzieje się życie.
Ja już swoją kuchnię dziś sprzątnęłam w trzech zdaniach wielokrotnie złożonych.
Do tego wykonałam brzuszki.
Oraz wstawiłam pranie.
Oraz przetworzyłam dynię troiście, jak to mawiała moja babcia.
W ogóle to mam obsesję dyniową.
Obecnie na stanie mam dynię na 8 sposobów: zupa dyniowa z wędzoną rybą, dynia w occie, dynia w zalewie, leczo dyniowe, placuszki dyniowe z kaszą jaglaną, puree dyniowe do wszelakich zastosowań, dynia surowa oraz debiutująca u mnie pumpkin spiced latte.
Bardzo trudno mi było uwierzyć, że można dynię dodać do kawy. Ale liczne przepisy z internetu potwierdziły, iż owszem istotnie, dokładnie tak. No i właśnie spożywam prototyp. Ogólnie ok, ale przegięłam z goździkami. I ten ekstrakt waniliowy z M&S jakiś podejrzany jest.
Wasze zainteresowanie moją stagnacją bardzo mnie wzruszyło... dziękuję! Wiem, że warto nicponierobić, że warto odpuścić (w końcu wyznaję filozofię pieprzyć to), ale poprosiłam o kopniaki, ponieważ już się nicponierobiłam i chciało mi się cośporobić, ale nie mogłam zacząć. Więc dziękuję.
Zaczął się nowy dzień i nowa szansa, by ruszyć dupę.
Jak na razie idzie mi dobrze.
Skończyłam książkę Murakamiego i kontempluję ją przy dźwiękach Coltrane'a, realizując kolejne hipsterskie cliche. Wiem, dlaczego tak lubię klimat Murakamiego. Za alegoryczność, ofkors, ale najbardziej za te drobiazgowe opisy. Jego bohater nie sprząta po prostu kuchni. On zmywa talerze i sztućce, wyciera je lnianą ścierką i odstawia do szafki obok lodówki. Chowa garnki. Wyciera blaty, szoruje zlew i zamiata podłogę. Jak w życiu. Chcesz mieć posprzątaną kuchnię - musisz się troszkę narobić, a nie tak jednym zdaniem prostym ją sprzątnąć. Kiedyś M mi powiedział, że lubię filmy i książki w których nic się nie dzieje. No może. Lubię książki i filmy, w których dzieje się życie.
Ja już swoją kuchnię dziś sprzątnęłam w trzech zdaniach wielokrotnie złożonych.
Do tego wykonałam brzuszki.
Oraz wstawiłam pranie.
Oraz przetworzyłam dynię troiście, jak to mawiała moja babcia.
W ogóle to mam obsesję dyniową.
Obecnie na stanie mam dynię na 8 sposobów: zupa dyniowa z wędzoną rybą, dynia w occie, dynia w zalewie, leczo dyniowe, placuszki dyniowe z kaszą jaglaną, puree dyniowe do wszelakich zastosowań, dynia surowa oraz debiutująca u mnie pumpkin spiced latte.
Bardzo trudno mi było uwierzyć, że można dynię dodać do kawy. Ale liczne przepisy z internetu potwierdziły, iż owszem istotnie, dokładnie tak. No i właśnie spożywam prototyp. Ogólnie ok, ale przegięłam z goździkami. I ten ekstrakt waniliowy z M&S jakiś podejrzany jest.
hmm, no to znaczy, że zbyt duża ilość współczucia też może być kopem do działania...:)
OdpowiedzUsuńA tak swoją drogą, to kiedy zrobiłaś te wszystkie "dyńki" skoro Ci się nic nie chciało...?
miłego:)
hmm.. dobre pytanie! nie chciało mi się robić rzeczy, które wymagają zrobienia, a za które się nie mogę zabrać... mam takich trochę... Przetwórstwo dyniowe to sama przyjemność :)
OdpowiedzUsuń