Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2012

W pępku

Myślę już od jakiegoś czasu, jak napisać to co czuję, żeby nie wyjść na nawiedzoną i egoistyczną wariatkę. Może po prostu opowiem, co mi się zdarza. Nie zdarzyło, tylko zdarza. Spotykam fajnych ludzi. Jak z kimś rozmawiam szczerze, to dostaję szczerość. Wracają znajomi z przeszłości i odkrywają przede mna nieznane mi dotąd ja. Odpowiadają na pytania. Nawiązujemy relację. Na przykład zobaczyłam w niedzielę na półce książkę i tak sobie przypomniałam jak ją kupiłam w Pasadenie z 9 lat temu, bo taki Michael mi ją polecił. A w poniedziałek siedzę sobie przy taśmie na zakładzie, a tu na Skypie przychodzi wiadomość ... od Michaela wysłana do mnie ... przez przypadek. Miał wysłać do żony, że niania chora, ale mu się NIECHCĄCY kliknęło na mnie. I sobie pogadaliśmy i pośmialiśmy się. I takich rzeczy dzieje się masa od dłuższego czasu. Zamarzam sobie dodatki w kolorze limonki i nagle w ikei rzucają takie drzwiczki do szafek limonkowe. Potrzebuję trochę czasu dla siebie i nagle Dziecko mi mówi, że...

Poranek z Marylin

Tyle rzeczy nie wiedziałam o Marylin. Że pięknie pisała, że została zdradzona... że 68 lat temu myślała tak jak ja rok temu... . ..i discovered and knew he had spent the evening and most of the morning hours with the other women to be prosaic and I thanked God I had waylaid him on the beach to protest my undying love - rejection I could endure but making a fool of myself even if he had been sincere in his love my pride could not take, also the fact that I was so foolishly loyal and that  I did not have a chance to wound him in some childish fashion was another blow to my as yet unsteady ego - I now would like a chance at a third act - the unsuspecting male and the vengeful female, but now I’m only fooling myself if I do get my last act i will portray the heroine who bravely suffers tucking in all away to use as barge some now unknown man. Czy to możliwe, że wszystko się już zdarzyło i że nasze życie to zlepek powtórek i urywków?

SM Remont

Zaczynam remont. Gruz sypie sie ze ścian prawdopodobnie już teraz, gdy ja stoję w korku i piszę te słowa... Wczoraj wyniosłam osobiście wszystko z przedmiotowego pokoju, z wyjątkiem giga kanapy i mega biurka. Szczególnie jestem dumna z rozplątania kablowiska zza telewizora oraz faktu ze ten ostatni mi nie spadł podczas transportu. Wyniosłam kontener rzeczy M i postanowiłam, że one już nie wracają. Wprawilo mnie to w stan dumy i nawet trochę euforii. Oraz przyprawiło o atak kaszlu. Zauważam, że do każdej kolejnej odsłony dramatu pt. Remont jestem coraz lepiej przygotowana. Nie tylko wysprzątałam front robót i zaplanowałam rozmieszczenie gniazdek i punktów światła, ale także pozbyłam się z domu Dziecka. Dziecko na zielonej trawce pod opieką ojca biologicznego, to dwie stresogenne istoty mniej niż przy poprzednich remontach. Uważam że tym razem wytrzymam tydzień bez załamania nerwowego, a nie tak jak dotychczas 3 godziny...

Serce matki

Są zawodowi kierowcy, ale większość amatorów też radzi sobie świetnie. Są wybitni kucharze, co piszą książki i mieszają truskawki z wołowiną nadając im francuskie nazwy, co nie znaczy że pierogi ruskie w wykonaniu lokalnej garmażerii znacząco odstają. Są w końcu specjalistki (to nie seksizm, większość to baby) od wychowywania dzieci, komunikowania bez przemocy, Liedloff, Waldorfa, Montessori i języka żyrafy, ale chciałabym napisać, że serce matki jest najlepszym drogowskazem i nawet te matki-amatorki , co nie czytają o nowych trendach w macierzyństwie  dają radę, tak jak z pierogami, dojazdem do przedszkola, tak i z własnym bachorem. Bardzo bym chciała, ale nie mogę :( Dziecko było wczoraj w szpitalu na operacji przepukliny. Szpital prywatny, sala na 3 łóżka, chirurgia jednego dnia, same proste zabiegi, ale jednak w pełnej narkozie. Trzej chłopcy (Dziecko, Gabi i Mati) w odstępach pół godziny wracają z operacyjnej i zaczynają się wybudzać. Pierwsze jest D...

Nastoletnia cudowność

Żyję ostatnio tak intensywnie, że gdy nagle nadeszły dni bezczynności (jestem w połowie pierwszego) to mnie nosi. Brakuje mi ludzi. Przyzwyczaiłam się gadać, ciągle z kimś rozmawiam, czasem prowadzę dwie rozmowy równolegle, np. jedną na Skypie. Uzależniłam się od kontaktu z innymi do tego stopnia, że jadąc dwa dni temu w trasę wzięłam autostopowiczów. Wiem, że teoretycznie niebezpieczne, mogli być pijani i mieć noże, oskubać mnie z gotówki lub gorzej. Ale tak mi się chciało posłuchać.... No i zabrałam dwoje licealistów i się kurczę zachwyciłam. Jacy piękni, niepomarszczeni, naiwni niewinnością, gotowi na życie, chętni. Jakie bzdury gadają i jak mocno w nie wierzą! Jacy się sobie doświadczeni i elokwentni wydają. Dokładnie taka sama byłam :) Cudowny okres gdy ma się marzenia i wszystko może się jeszcze zdarzyć, bo każdy scenariusz jest możliwy. Cudowna lekkość życia bez bagażu, w złudnym poczuciu, że już się upiło, kochało, napisało wiersz, przeczytało u Goethego i zobaczyło u Almodovar...

Turystka

Wyruszylam w drogę i mam w sobie ciekawość turysty. Rozglądam sie i patrzę uważnie. A ostatnie dni szczególnie obfitują w nowe zachwyty, odkrycia i widoki. Robię mentalne fotki i kupuję wirtualne pamiątki. Po pierwsze przeszłam przez Podatność na Sugestię i tam kupiłam sobie bilet na planetę F**k it . Na tej planecie się uzależniłam od pieprzenia, totalnie. Co gorsze moje uzależnienie jest zaraźliwe, więc uwaga, ostrzegam lojalnie. Potem zawitałam na dłuższą chwilę do Krainy Disney'a, gdzie dobro i miłość zawsze zwyciężają, a mężczyźni umieją obsługiwać pralkę. Pięknie tam było. Zostałam na moment i wiem, że jakby co, to mogę wrócić. Jednak czuję że moja podróż zapowiada się na tyle ciekawie, że lecę dalej. Szerokim łukiem omijam Naiwność, byłam tam już tyle razy, że znam każdą dziurę w ulicach. Co parę dni wpadam do domu na kieliszek wina, lub cztery, ale generalnie jestem w drodze. Właśnie wracam z Inspiracji. Normalnie niesamowite miejsce, gdzie to co robię i mówię podoba się...