czwartek, 17 maja 2012

Śmieć posortowany

Już się żaliłam, że mam taki zachrzan w robocie, że nie nadążam zawijać sreberek... do tego kilka trudnych rozmów, rozstanie z długoletnim pracownikiem, lekko beznadziejna podróż pociągiem i spotkanie które zaczęło się z 5 godzinnym opóźnieniem... Troszkę mnie przygięło i dziś w zasadzie powinna być sobota. Czy związek zawodowy nie mógłby wywalczyć dla mnie soboty w co drugi czwartek? I w ogóle co na to Trybunał Praw Człowieka. Czy człowiek nie ma prawa do niewyrabiania?
Ale nie o tym.
Bo ja tu w tym pędzie pracowym, jakoś nocami ogarniam chałupę i nie zapominam o obywatelskim obowiązku sortowania śmieci, przynajmniej tych bardziej rzucających się w oczy. Plastik, papier, szkło - czyli z grubsza jogurty, listy, wino. Ogarniam ja, nawet Dziecko ogarnia. Nie ma wątpliwości, śmieci sortować trzeba, chociaż nie zawsze wiadomo jak. Staram się.  Więc możecie sobie wyobrazić wszechogarniający mnie wkurw, gdy po przykrej i niepotrzebnie długiej delegacji, wróciłam do domu o północy i znalazłam w pojemniku z posegregowanymi i czystymi śmieciami skórę od makreli wędzonej. Wykorzystując energię wkurwu sprzątnęłam to, bo to mój dom i moje śmieci. A potem poczułam wdzięczność... do M ... za tą makrelę i wkurw. Za pewność, że mój śmietnik ma być posortowany. To nie jest kwestia czy tylko jak. A jak to kwestia czasu. (a czas to pieniądze...). Dziękuję, bo umocniłam się dziś w swoim prawie do kontroli nad moim śmietnikiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz