środa, 9 maja 2012

Przeplanowanie

Znów wpadłam w pułapkę przeplanowania, chęci upchnięcia wszystkiego w krótkim dniu, przyciasnym tygodniu. Znów zgubiłam listę rzeczy do zrobienia, przez co nie stała się oczywiście nieaktualna. Bynajmniej, jak to mówią w Radomiu.
Rzeczy normalne, rzeczy zaplanowane, sytuacje nowe. Buty Dziecku nowe trzeba, bo te co ma to mu "wystają". Ki diabeł? Może klapią, może za duże, może. Te drugie co ma są sznurowane, pani z przedszkola powiedziała że ostatni raz pomaga mu się ubrać. Ostatni raz jej dzisiaj powiedziałam, że jej praca to pomagać dzieciom...
Kurtki nie mogę znaleźć, wracam, biegam pomiędzy mieszkaniem a samochodem... aaa pewnie została w przedszkolu, przecież M odbierał Dziecko. Wszystko możliwe. Śmieci wynieść, mole wytłuc, keczup się skończył, do jedzenia chleb i jajka, mleko kokosowe oraz masło orzechowe. Sukienkę przymierzyć... shit za mała. Dołącza do stosik rzeczy ciut za ciasnych. Cholera. Iść na kawę z koleżanką czy poćwiczyć? E tam do niedzieli i tak nie schudnę.
Tankuję. Jak to możliwe, że znowu bak pusty? Przecież ja tylko zakład-dom i tak w kółko... ech. I na dodatek nie mam przy sobie karty... czyli prawa jazdy też nie mam. Co jeszcze może się wydarzyć w tak krótki poranek? A, no tak. Jest wiosna a ja myślałam że lato, bo mnie słońce zmyliło. Nogi mi zmarzły bez rajstopek i zsiniały. No to jeszcze rundka po kioskach. Beż babciny z klinem pod sprzączkę od stanika. Dobra, nawet się komponuje... z całokształtem tego dnia.
Z tego całego zamieszania, zapomniałam że mam wyluzować.
No i chyba dziś byłam doradzą personalnym od wszystkiego, pogodynką, informacją kolejową oraz ekspertem życiowym... zmęczyłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz