czwartek, 8 marca 2012

Durne to święto

Wstałam rano żwawo bo marzyłam, o tym żeby wypić w spokoju poranną kawę. Siąść przy stole. A nie popijać w biegu między mieszaniem kaszy a myciem zębów. Siąść na krześle, a nie na Zygzaku czy innym ninjago. Rozsiąść się i położyć ręce na stole aż do lokci. Nie przemycać zupy łyżeczką, nie bronić cukru przed zakusami małych łapek, nie troszczyć się o kruchą równowagę szklanki z sokiem.
Siąść, położyć te łokcie nieelegancko na stole, pić kawę z łomonosowa, w ciszy skonstruować listę zakupów na wyjazd narciarski.
Ale nie, rypło się w momencie gdy otworzyłam lodówkę i oczom moim piwnym ukazał się obraz zniszczeń. Otóż opakowanie z papryczkami nadziewanymi w oleju postawione do góry nogami odsączy papryczki nadziewane z oleju. Olej się rozlał. Więc zamiast realizacji rozpustnego planu przedstawionego w akapicie pierwszym, ocierałam biały ser z oleju, jogurt z oleju, resztkę sosu szpinakowego z oleju, masło z oleju, dżem z oleju, dwie półki z oleju, ścierkę z gazy z oleju. I litowałam się nad sobą w tej robocie, że ta kawa stygnie i jednak ją popijam na stojąco, że ktoś buszował w lodówce w nocy, a ja to sprzątam, a może to ja sama sobie taki los zgotowałam wpychając ten sos łokciem?
Jak wiadomo rozlanie oleju czasem zwiastuje pojawienie się w okolicy Złego, dobrze że mieszkam daleko od torów tramwajowych i od Moskwy w szczególności i nie jestem Anuszką, ani poetą. Ale i tak poszło, bo naszła mnie taka refleksja przy tym durnym święcie, że wszystkie kule u moich  zgrabnych kobiecych nóg nałożyła na mnie natura, że te kule to tak naprawdę moje jajniki, a ta gorycz kobiecej codzienności to nic innego jak smak estrogenu, progesteronu i innych hormonów, że te rozterki, smuteczki, zmarszczki i siwe włosy to skutek działalności mojego miękkiego i kochliwego serca oraz braku konsekwencji. I że w sumie nie mam kogo winić ani wobec czego wyrażać protestu.
Dalej idąc za głosem Złego od Oleju dotarło do mnie że te wszystkie marsze kobiet, prawa kobiet, kogresy kobiet, sztuka kobiet, przedsiębiorczość kobiety, kobiety w biznesie, kobiety w pracy, kobiety w zarządzie, kobiety w macierzyństwie i tym podobne to w rzeczywistości pławienie się w swojej słabości i ograniczeniach, domaganie się "zróbcie za mnie, troszczcie się o mnie, bo ja taka mala i taka slaba". No nie wiem, co myślicie? Ja jednak jestem przeciw. Nie chcę aby kobiety to była grupa zawodowa. I nie chcę aby kobiecość trzeba było świętować tulipanem i osładzać czekoladką w specjalnie wyznaczonym dniu. Wystarczy że ja sama ją sobie będę świętować, kiedy chcę i jak chcę. Na przykład dziś uczczę ją czystą lodówką.

2 komentarze:

  1. sorry za dostarczenie papryczek, a w szczególności za to, że w oleju....

    OdpowiedzUsuń