sobota, 14 stycznia 2012

AGD post mortem

Był Dr House. Stwierdził zgon lodówki o 16.30. Całe gospodarstwo domowe ją opłakuje. Oczywiście z wyjątkiem pralki, która nadal w śpiączce - próba wybudzenia w poniedziałek. Zmywarka przyjęła tabletkę, więc jest jakoś spokojniej. Teraz robi drugi cykl, zobaczymy. Za to okap na znak żałoby przestał świecić żaróweczkami.
Ja jadę na antybiotyku, więc na uspokojenie mogę przyjąć co najwyżej soczek skoncentrowany z żurawiny.
Wybrałam lodówkę w internecie, choć M mówi, że jest zima, a ja mam balkon i jestem eko, więc w sumie do marca bym się ogarnęła bez.
W desperackim akcie zagospodarowania artykułów z zamrażalnika ugotowałam zupę dyniową i coś mi się zdaje, że to będzie jedna z tych zup, które wylewa się do kibla bez spróbowania. Od nowości wygląda na skisłą.
W tym całym zamieszaniu tylko ekspres do kawy się jakoś trzyma. Dostał nowy zbiornik na fusy to wie, że ma cicho siedzieć, cwaniaczek jeden.

3 komentarze:

  1. Szczęściara! Nam się popsuła lodówka tuż przed 15 sierpnia. Zdążyłam struć Córkę Pierwszą bo nie zauważyłam przez dwa dni że nie chłodzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. szczęściara? gdzie? ;-) a w ogóle to cześć!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cze! No że zimą ci się zepsuła. W siateczkę i za okno, a ja co miałam zrobić?

    OdpowiedzUsuń