niedziela, 4 grudnia 2011

Zwierzątka

Prowadzę wojnę z molami, takimi od kaszy, i przegrywam. Zaczęłam ekologicznie i humanitarnie, od posprzątania, octu i pieprzu. Zwierzątka poczuły sie dobrze i bezpiecznie i zaczęły się mnożyć na potęgę. No to zrezygnowałam z humanitarnie. Zaczęłam je ekologicznie wybijać, klap-klap i wrzucać do śmieci organicznych. Widocznie mole nie mają świadomości zbiorowej, bo te nie wyklaskane nadal się pięknie mnożyły. Unia marzy o takim przyroście naturalnym! Wobec ewidentnego braku sukcesów, mimo wyjątkowo wysprzatanych szafek kuchennych, wciąż znajdowałam białe robale w herbacie owocowej i orzechach. Nie pomogły klipsy na torebkach, zakręcane słoiki, puszki i szafki spryskane octem a następnie posypane pieprzem mielonym. Odwiesiłam dumę, honor i zasady na hak i kupiłam pułapkę Rajd nasaczoną dobrą przemysłową chemią owadobójczą dedykowaną molom. Pułapki są duże i lepkie i montuje sie je na wewnętrznej stronie drzwiczek. Z chwilą zawieszenia mole przestały się objawiać. Przez pierwszy tydzień do pułapek przyklejalam sie tylko ja włosami, gdy szukałam czegoś w moich krystalicznie czystych sloiczkach. Potem sie okazało, że mole miały akurat okres lęgowy. Teraz sytuacja jest taka, że częsc osobników się beztrosko mnoży w sloiczkach z kaszą i rodzynkami, inne odbywają loty zwiadowcze po mieszkaniu, a niektóre rzeczywiście sie przylepiły do pulapek i rozpaczliwie szamoczą skrzydelkami w chemicznych obozach zagłady.
I co ja mam zrobić? Pokochać? Wyprowadzić sie?

9 komentarzy:

  1. Eksterminować.
    Wywalasz wszystko z szafek, zawartość słoików opróżniasz ale do specjalnie przygotowanego worka nie do regularnych śmieci. Wywalasz niestety wszystko włącznie z cukrem, solą, jakimiś pudełkami po płatkach. Po udanej eksterminacji worek szczelnie zawiązujesz i trzeba go wydelegować z domu przed rozpoczęciem kolejnej części. Kiedy śmieci i wszelkie organiczne badziewie w którym mole mogą być odejdą, zanosisz słoiki, talerze, sztućce i co tylko możesz do łazienki i tam ładnie zalewasz to wrzątkiem. Wyparzasz co się da, garnki można wrzucić do zmywarki. Czyścisz całą kuchnie chemią (ja jestem leniwa i psikam sobie ajaxem) a potem jeszcze raz octem dla pewności. Trzeba zanurkować też w różne trudniej dostępne miejsca i zakamarki, pewnie odsunąć lodówkę czy inne szafki. Umyj piekarnik (a potem go podgrzej)+ kuchenkę + puść samą zmywarkę z sodą. Jak masz drewniany pojemnik na chleb to najlepiej wywal. Zostawiasz mieszkanie do wietrzenia i idziesz do sklepu po dwa kilo pomarańczy i morze goździków. Goździki wbijasz w pomarańcze, jak masz fantazję to można we wzorki (http://mojdom-mojaostoja.blogspot.com/2009/12/pomarancze-i-gozdziki.html :D). Trzeba pamiętać żeby raz wbitych goździków nie wyciągać ani przy nich majstrować bo pomarańcza zacznie gnić i pleśnieć. Do każdej szafki wkładasz po goździkowej pomarańczy i sypiesz odrobiną kminku.
    Dla pewności przyczep gdzieś jakiś plaster i zostaw trochę pomarańczy na stole/blacie jakbyś miała coś przywlec z zakupami.
    Kminek + goździki z pomarańczą są ekstra. Mole tego tak nie lubią że nawet mi się nie chce pakować bakali do słoików :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uh.. walczyłam walczyłam i przegrałam z nimi, do czasu jak nie wpadłam na pomysł składowania wszystkich mąkopodobnych produktów w lodówce. I tak od jakiegoś roku mam spokój, lodówka jest duża więc problemu z brakiem miejsca też nie ma. Wygranej walki życzę!
    Fr.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nesene, dobiłaś mnie :(
    Wytnę Zygzaki na pomaranczach, a goździki wbiję sobie w czoło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, byle nie na odwrót :))))
    A serio, to słyszałam, że to cholerstwo wyjątkowo jest odporne na perswazję...
    Powodzenia życzę i wygranej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Goździki w czoło ok, ale gwoździki odłóż na miejsce!

    No niestety mole w domu to słaba impreza a jaja mogły złożyć autentycznie wszędzie.
    Na szczęście jak już wszystko powyparzasz i wyczyścisz to pomarańcze/goździki z kminkiem załatwiają sprawę - w kuchni mam wielką jadłodajnię dla moli ale żaden do mnie nie przylatuje.
    W ogóle jakoś nic się nie chce zalęgać mimo że trzymam wszystko na wierzchu (znaczy bałagan mam ;)) razem z hodowlą storczyków w której skład wchodzą różne podejrzane elementy przywleczone do domu z zapleśniałych zakamarków marketów budowlanych :P

    OdpowiedzUsuń
  6. zaraz, zaraz... to Ty pomimo tego wyparzania kątów za szafkami nadal masz mole? tyle że nie w pokoju? bo jeśli tak, to wybieram opcję pokochać i zaraz lecę do kuchni powymyślać dla moich pupilków imiona :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Yyy. To się źle zrozumiałyśmy :D
    W moim domu nie ma nawet kawałka mola ani innego podejrzanego żyjątka. A powinny być bo trzymam jedzenie na wierzchu a ze sklepów przynoszę gnijące i pleśniejące kwiatki ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Trudno. Tzn cieszę sie ze nie masz szkodników. Ja tymczasem sie wyprowadzam, bo jestem zbyt leniwa by wdrożyć twój plan ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem czy to dobrze. Bo wiesz, miałam kiedyś mole kuchenne.
    Po przeprowadzce do nowego mieszkania - poprzedni właściciele zostawili w prezencie ;P

    OdpowiedzUsuń