Postępy. ?.
Ostatnio nie piszę. Jestem zajęta. Uprawiam życie towarzyskie i rodzinne. Zaskakująco dużo życia towarzyskiego. No i słucham dużo książek. Oraz gadam z przypadkowo poznanymi ludźmi. Wiem że taka paplanina jest często bez sensu, a jednak mam satysfakcję, bo dzięki takiemu paplaniu z manikiurzystką czy taksówkarzem poznaję masę ciekawych ludzkich historii i jakoś tak czuję się mniej samotna.
Poznaję swoich przyjaciół, których zaniedbałam z przyczyn niezależnych i zależnych też.
Uwielbiam historię kobiet, które dotarły do kresu jakiegoś etapu swojego życia. Kobiet, które mimo że nie widziały przed sobą nic, nie uważały nawet przez moment, że są nad przepaścią, tylko na zakręcie, rozstaju. I które podejmowały dalszą drogę z ciekawością silniejszą niż strach.
Słucham książek o miłości i piosenek dla zakochanych i smakuję słowa.
Zaskakuję sama siebie postępami, jakie robię. Coraz rzadziej mam czarne momenty i trwają coraz krócej. Myślę o przyszłości tyle samo co wspominam przeszłość, ale jednak głównie żyję teraz. Umiejętnie odcinam się od wieści ze świata, do tego stopnia, że gdy na fejsie ogłoszono żałobę po Hance, zaczęłam rozpytywać czy Prezydent Warszawy dołączyła do grona aniołków. Wypieram cenę ropy i kursy walut. Zmniejszam systematycznie poziom oczekiwań wobec ludzi i życia. Jest coraz łatwiej.
Bo w sumie chodzi tylko o to, żeby dogadywać się z samą sobą. Lubić siebie nawet gdy złamię dane sobie słowo, nie zrobię brzuszków, zapalę papierosa, wypiję kieliszek wina za dużo. Nawet wtedy gdy stoję sama w tłumie kobiet owiniętych w ramionach swoich mężczyzn.
Poznaję swoich przyjaciół, których zaniedbałam z przyczyn niezależnych i zależnych też.
Uwielbiam historię kobiet, które dotarły do kresu jakiegoś etapu swojego życia. Kobiet, które mimo że nie widziały przed sobą nic, nie uważały nawet przez moment, że są nad przepaścią, tylko na zakręcie, rozstaju. I które podejmowały dalszą drogę z ciekawością silniejszą niż strach.
Słucham książek o miłości i piosenek dla zakochanych i smakuję słowa.
Zaskakuję sama siebie postępami, jakie robię. Coraz rzadziej mam czarne momenty i trwają coraz krócej. Myślę o przyszłości tyle samo co wspominam przeszłość, ale jednak głównie żyję teraz. Umiejętnie odcinam się od wieści ze świata, do tego stopnia, że gdy na fejsie ogłoszono żałobę po Hance, zaczęłam rozpytywać czy Prezydent Warszawy dołączyła do grona aniołków. Wypieram cenę ropy i kursy walut. Zmniejszam systematycznie poziom oczekiwań wobec ludzi i życia. Jest coraz łatwiej.
Bo w sumie chodzi tylko o to, żeby dogadywać się z samą sobą. Lubić siebie nawet gdy złamię dane sobie słowo, nie zrobię brzuszków, zapalę papierosa, wypiję kieliszek wina za dużo. Nawet wtedy gdy stoję sama w tłumie kobiet owiniętych w ramionach swoich mężczyzn.
Jesteś wspaniała, ale ty już to wiesz
OdpowiedzUsuńFaza owiniętych ramion to tylko faza. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńoj,jakie my wszystkie jesteśmy do siebie podobne :) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńaaaaa, dodam ci jeszcze ostatnio dość praktykowany przeze mnie i działający sposób na "moje małe zakręty", zamiast "wygugluj" wprowadziłam w życie "wyspaceruj, wypytaj, wypatrz". Jest ciekawiej, pochłania więcej czasu, ale tak jak piszesz o rozmowach z ludźmi, jest ciekawie!
OdpowiedzUsuńRwoniez wypieram wiesci ze swiata. Ku zgrozie otoczenia.
OdpowiedzUsuńI lubie sie, coraz bardziej. Niedlugo zakocham sie w sobie na zaboj i wezme ze soba slub ;)
O, jaki superpozytywny post. Powieszę sobie na lodówce jako afirmację:)
OdpowiedzUsuńKochane, no ja dziękuję, doprawdy. Nie wiem czy taka wspaniała i czy on taki superpozytywny, ale miło mi będzie znaleźć się w tak dostojnym miejscu jak lodówka:)
OdpowiedzUsuńNaosei, wszystkiego dobrego na nowej drodze życia! :)