wtorek, 18 października 2011

O wojnie i zupie

Jesteśmy z Dzieckiem na L4.
Mam bałagan w kuchni po śniadaniu. Bałagan w telewizyjnym po remoncie. Bałagan w sypialni po porannej bitwie na poduszki.
Mam milionpińset rzeczy pracowych do zrobienia w międzyczasie.
Mam do ugotowania pińć litra zupy. Bo jak wczoraj ugotowałam trzy, to dla mnie zabrakło. (i tu pytanie socjo-gastronomiczne, czy jak nagotujecie gar zupy, którą rodzina wymiecie w ciągu dnia nie zostawiając Wam ani kropelki, to robicie się wściekłe, że nikt o was nie myśli? a może raczej rozpiera Was duma, że wymiatacie w kuchni i bez żalu posilacie się chlebem z masłem? bo ja mam uczucia ambiwalentne)
Więc pomyślałam, że popiszę na blogu, skoro i tak zawalę wszystko inne z powodu niedoczasu.

Dziecko do mnie:
- Jesteś potworem! Zabrałaś mi życia! Wsadzę cię do mocnej pułapki! Pokroję cię na kawałki. Wepchnę cię do głębokiego portalu i zamknę!
A teraz idę poskakać, bo mi się życia kończą.
Tak wygląda bitwa na poduszki w dobie gier wideo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz