środa, 7 września 2011

Czasem bywa i tak

Wściekłam się. Naprawdę się wściekłam. A jak ktoś jest naprawdę wściekły to wybucha.
Podobno to zdrowo. Lepiej wybuchnąć niż stłumić. Jak z kichnięciem.
No i wybuchłam.
Bo Dziecko nie chciało wyjść z wanny. Potem nie chciało myć zębów. Potem nie chciało myć uszu. Potem nie chciało nałożyć majtek. Potem spodni. Potem zjeść śniadania.
Chciało grać w MarioKart. Tylko to chciało. A dodam, że był ranek, a rano się robi co trzeba i wychodzi.
Tymczasem Dziecko niedomyte i nieubrane zakradło się do kuchni i wyjadało cukier z cukiernicy.
No i się wściekłam i wybuchłam.
Nakrzyczałam na Dziecko. Zagroziłam kątem i gorszym wścieknięciem. I krzyczałam.

Wściekłam się na tą papkę, w którą obróciło się moje życie, na samotność, na brak butów na zimę, na za krótkie wakacje, na to że zjadłam za dużo słodyczy (i czipsów), na M, który zajmuje się sobą i tylko sobą, bo teraz ma już do tego prawo.
I przeraziłam się osoby, którą mogę się stać.

Przypomniała mi się mama tego biednego Szymonka. (Nie obejrzałam nigdy tego nagrania... ale wiem o co chodzi.) Oczywiście moja wściekłość była cywilizowana w porównaniu z jej wściekłością, ale przeraziłam się pewnego podobieństwa sytuacji.

Popłakaliśmy sobie z Dzieckiem. Poprzytulaliśmy się i poprzepraszaliśmy. Dziecko zjadło śniadanie, ale nie umyło zębów. Ubrało się, ale nie pograło w MarioKart.
Przepraszam, którędy do normalności? Bo ja się zgubiłam...

6 komentarzy:

  1. Nie jesteśmy ideałami, choć pewnie z racji mamowania bardzo by się chciało zawsze nad sobą panować i postępować właściwie. Ale jak widzisz nie ma tego złego :) czasem, takie trochę niezamierzone, pokazanie, że my też mamy gorsze momenty potrafi wywołać coś pozytywnego. Sama mam na sumieniu chwile słabości, marzę, żeby się nie powtórzyły i wyciągam z tego wnioski.
    Pamiętaj, że jesteś wyjątkowa (każdy kto Cię zna to potwierdzi!!), a M to dureń skoro tego nie widzi!

    OdpowiedzUsuń
  2. To właśnie było normalne. Wybuch od czasu do czasu. Każdy ma swoją granicę wytrzymałości.
    Ale faktem jest, że za każdym razem zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie dziecko bezpośrednio zawiniło... To nasze kulawe życie...

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też jestem taką kulawą matką z ciągłym wyrzutem sumienia, nie martw się-w końcu kto decyduje o tym, co jest normalne:)

    OdpowiedzUsuń
  4. biczowanie się to też część życia...
    poza tym teraz już wiem, że wtedy miałam PMSa ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też mam takie chwile i wtedy czuję się bezradna a czasami siedzę w koncie i szlocham to mi dodaje siły i pomaga...ale nikt z nas nie jest ideałem i w takich chwilach nauczyłam się zatrzymać i zamiast złości okazać miłość i uwierzcie to działa choć to nie łatwe nauczyłam się dzienki mojemu 4 letniemu synkowi jak panować nad emocjami bo przecież czasami to takie drobnostki a wtedy wystarczy się uśmiechnąć i wszystko wygląda inaczej mi zajęło 3.5 roku by to zrozumieć .....bo niestety w naszym życiu nic już nie jest normalne ale czasami zwariowany świat jest lepszy ....

    OdpowiedzUsuń