piątek, 27 maja 2011

W zaklętym kręgu

Straciłam wenę, czas się przyznać.
Czasem mi się jeszcze jakaś notka w głowie ułoży, ale zanim ogarnę się i otworzę komputer, to już jej nie ma. Utykam na fejsie, czyimś blogu, galerii, sklepie i notka się ulatnia.
Kiedyś jak się ulotniła, to potem wracała, a teraz nie wraca.
Myślę sobie że to mnie szara rzeczywistość stłamsiła.
No bo ja tu szukam wyzwań, nakładam różowe rękawice żeby się z życiem radośnie boksować, a to życie mnie zachodzi od tyłu i wali brudną szmatą po głowie.

Czasem posypie płatkami róży...

Ale to chyba tylko po to żeby uśpić moją czujność i znowu walnąć, tak sobie myślę...

Posiedzę sobie jeszcze w tym ciemnym kątku i pochlipię. Bo sobie zdałam sprawę, że w mój cykl roczny juz chyba na stałe wpisał się remont. Gruz, pył i przekleństwa - niewątpliwie wiosna już w pełni. Względny porządek, cisza i luzik popołudniowy – ani chybi lato ma się ku końcowi.
I tak to jest. Są plany remontowe na co najmniej 3 cykle. A potem się pewnie coś posypie i trzeba będzie odnawiać, więc jestem spokojna. Coś tam będzie do wyrównania, wyskrobania, skucia.
Dziś śniły mi się granatowe ściany.
Oraz barek, taki z alkoholami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz