W drodze
Jak przerwac tak niezreczna cisze?
Wypadalo by od przepraszam, ale przeciez jestesmy tu dla przyjemnosci, mam nadzieje....
Wiec moze od wyjasnienia ze chwilowo pisze z maczka, wiec polskich znakow nie bedzie.
Jestem ostatnio w drodze. Wpadam na moment na chatę zrobić imprezkę lub gdy odwiedza mnie Dziecko. Tak to żyję na walizach.
Ale w sumie nie będę narzekać. Takie życie jakie marzenia noworoczne. Trzeba było sobie wymarzyć nudne życie według dobowego zegara biologicznego, to bym miała porządek w mieszkaniu oraz w strefach czasowych.
A tak sobie zażyczyłam szeroki krąg znajomych i podróże. Trzeba uważać co się pisze.
Cóż poza tym. Eksperymentowałam, czy po wściekłych mam kaca. I mam.
Ale wracajac do podrozy, to owszem owszem narzekac nie moge, mam cokolwiek egzotycznie i rozmaicie. W piatek spada na mnie pol metra sniegu gdzies przy kole podbiegunowym, a w dwa dni pozniej obcieram pietki w sandalkach i zastanawiam sie ktory kostium kapielowy lepiej lezy.
Jest naprawde cudownie.
Nigdy jeszcze nie bylam tak daleko i egzotycznie. I tak czysto. I tak drogo za lampke wina. 12 zl za jogurt w supermakecie!!! porypalo ich, naprawde!
Ale ale nie dajmy sie przytloczyc codziennosci. Mieszkam na 27 pietrze z widokiem na ocean i cale city. Pod stopami klub gdzie wali cala azja, nad glowa jakies lasery, a M mi co chwile powtarza ze jestem na wakacjach i mam nie oszczedzac (siebie ani jego)! Musze przyznac, ze M jest najlepszym towarzyszem wakacyjnym jakiego sobie mozna wyobrazic - nigdzie sie nie spieszymy, nic nie musimy, jedziemy metrem, albo taksowka jak mnie bola nozki, rozgladamy sie, kierujemy gdzie jest ladnie, a nie gdzie Pascal kaze, ogladamy, nie wstydzimy sie pokazywac w miejscach uber turystycznych, ale jak nas nachodzi ochota to jemy u Chinczyka z plastikowych talerzy. Potem kawa w tutejszym Coffee heaven (lodowa latte na sojowym, hmmm). Jak nas zmeczy klimat rownikowy i wielokulturowosc, to idziemy do centrum handlowego, a tam klima, zara i italian designers zupelnie jak w domu.
Otacza nas spoleczenstwo konsumpcyjne i jakos wcale nas to nie razi. Choc swiatynia tysiaca buddow z autentycznym zebem tego jedynego zrobila dzis na mnie wrazenie.
A teraz musze isc sie wyspac bo jutro czeka na mnie jakis tropik z dzungla i ciepla woda w oceanie. Pa!
Wypadalo by od przepraszam, ale przeciez jestesmy tu dla przyjemnosci, mam nadzieje....
Wiec moze od wyjasnienia ze chwilowo pisze z maczka, wiec polskich znakow nie bedzie.
Jestem ostatnio w drodze. Wpadam na moment na chatę zrobić imprezkę lub gdy odwiedza mnie Dziecko. Tak to żyję na walizach.
Ale w sumie nie będę narzekać. Takie życie jakie marzenia noworoczne. Trzeba było sobie wymarzyć nudne życie według dobowego zegara biologicznego, to bym miała porządek w mieszkaniu oraz w strefach czasowych.
A tak sobie zażyczyłam szeroki krąg znajomych i podróże. Trzeba uważać co się pisze.
Cóż poza tym. Eksperymentowałam, czy po wściekłych mam kaca. I mam.
Ale wracajac do podrozy, to owszem owszem narzekac nie moge, mam cokolwiek egzotycznie i rozmaicie. W piatek spada na mnie pol metra sniegu gdzies przy kole podbiegunowym, a w dwa dni pozniej obcieram pietki w sandalkach i zastanawiam sie ktory kostium kapielowy lepiej lezy.
Jest naprawde cudownie.
Nigdy jeszcze nie bylam tak daleko i egzotycznie. I tak czysto. I tak drogo za lampke wina. 12 zl za jogurt w supermakecie!!! porypalo ich, naprawde!
Ale ale nie dajmy sie przytloczyc codziennosci. Mieszkam na 27 pietrze z widokiem na ocean i cale city. Pod stopami klub gdzie wali cala azja, nad glowa jakies lasery, a M mi co chwile powtarza ze jestem na wakacjach i mam nie oszczedzac (siebie ani jego)! Musze przyznac, ze M jest najlepszym towarzyszem wakacyjnym jakiego sobie mozna wyobrazic - nigdzie sie nie spieszymy, nic nie musimy, jedziemy metrem, albo taksowka jak mnie bola nozki, rozgladamy sie, kierujemy gdzie jest ladnie, a nie gdzie Pascal kaze, ogladamy, nie wstydzimy sie pokazywac w miejscach uber turystycznych, ale jak nas nachodzi ochota to jemy u Chinczyka z plastikowych talerzy. Potem kawa w tutejszym Coffee heaven (lodowa latte na sojowym, hmmm). Jak nas zmeczy klimat rownikowy i wielokulturowosc, to idziemy do centrum handlowego, a tam klima, zara i italian designers zupelnie jak w domu.
Otacza nas spoleczenstwo konsumpcyjne i jakos wcale nas to nie razi. Choc swiatynia tysiaca buddow z autentycznym zebem tego jedynego zrobila dzis na mnie wrazenie.
A teraz musze isc sie wyspac bo jutro czeka na mnie jakis tropik z dzungla i ciepla woda w oceanie. Pa!
Komentarze
Prześlij komentarz