wtorek, 22 lutego 2011

Tak to sie robi

To teraz o tym, jak bylo. I nadal jeszcze jest przez jeden dzien.
Suuuuuper bylo. I jeszcze bedzie przez ten dzien.
Zapomnialam soczewek i dezodorantu, takie tam drobiazgi zupelnie rzadko mi potrzebne.
Wszystkie buty mnie obtarly po kolei, sprawdzone w zeszlym roku sandalki, clarksy oraz kupione tutaj hush pupies. Mam bable na wszystkich palcach oraz na stopach od gory, od dolu i od piety. Ostatecznie na pchlim targu nabylam crocsy w kolorze krokusa czyli krokus crocs, za 4 tutejsze dolary i od tej pory zadne przebiegi mi nie grozne choc do sukienki prezentuja sie raczej slabo.
Po za tym tu nie ma przestepstw. Osiagneli to w sposob prosty acz zupelnie niezgodny z zasadami AP i NVC - czyli przez surowe kary, na czele z kara smierci, poprzez bicie kijem (np. za huliganstwo) oraz wysokie grzywny za wszystko, a takze mocno wysrubowane ceny alkoholu. Czlowiek sie dlugo zastanawia czy napic sie piwa czy moze lepiej kupic sobie i rodzinie obiad.
No wiec jest czysto i bezpiecznie. Acha i jeszcze nie wycina sie tu zieleni, wiec jak przybywa ludzi to sie musza jakos zciesnic, poprzytulac i zagniezdzic na tej samej powierzchni, ewentualnie dobudowujac sie do gory, nigdy w bok. Tak to przecietny blok ma z 30 pieter i wszyscy happy - zwierzatka i ludzie.
No i jeszcze nie ma korkow. Na to tez jest sposob prosty - metro, metro, metro + autobusy i to wszystko prawie za gratis, a zeby miec samochod to buli sie jakies gigantyczne oplaty za licencje na posiadanie, uzywanie i korzystanie, a miasto utrzymuje ilosc wydanych licencji na stalym poziomie. Co za tym idzie, powietrze jest czyste. Tak to sie robi w Azji.
Uwieeeeelbiam byc w takim cieplutkim i czysciutkim miejscu, gdzie skarpetki nie sa potrzebne nawet w zimie, wiec moze jak bede duza to tu przyjade i zostane filipinska niania albo treserem surykatek w nocnym zoo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz