środa, 23 lutego 2011

Po po po

Jeśli będę rozpakowywać jedną walizkę dziennie i robić jedno pranie dziennie to w ten sposób mogę "żyć wakacjami" do marca. A w marcu Siostra i wiosna, to może jakoś przetrwam.
Ale szok, minus dwanaście....
Weszłam w fazę wyparcia.
Robię co trzeba, ale jakby mnie to nie dotyczyło.
Odwlekam moment pójścia na zakupy, czuję że Lidl będzie gwoździem do trumny klimatu równikowego, który nadal panuje w mojej duszy.
Po domu chodzę w crocsach, żeby było wakacyjniej. Zresztą crocsy dają radę i po śniegu, skarpetki nie dają, ale to wina skarpetek. Crocsy rządzą.
Z wakacji oprócz crocsów przywiozłam jedno opalone ucho, wałeczek na brzuszku od kluseczków z mleczkiem sojowym, strupki na paluszkach, kilka koralowców i muszelek, 43289 ciuszków oblanych olejem, co mi wybuchł w walizce.

W domu bałagan, góry prania na różnych etapach gotowości wsadzenia do szafy, trochę walizek z resztkami bagażu, takimi co nie wiadomo nigdy co zrobić, no bo do czego mi teraz balsam do opalania 50 UVA/UVB? Do tego jakieś masy zabawek się nagromadziły i chyba otworzę sklep z akcesoriami Zygzakowymi. Mam z Zygzakiem absolutunie wszystko, komu komu?
Bo hotwheelsy, bakugany i stacyjkowo rządzi.

Dzięki wakacjom wyrobiłam czytelniczą normę statystycznego Polaka na ten rok i wszystko co będę czytać od teraz idzie na konto podniesienia średniej krajowej. A aktualnie czytam Lazy Ways to Make A Living i choć jestem dopiero w połowie to już wiem, że znalazłam sposób dla siebie. Najstarszy i najskuteczniejszy sposób świata - bogatego męża. Więc jestem otwarta na propozycje, proszę załączać Pit 37 w dwóch egzemplarzach.
Oczywiście stoi to w lekkiej sprzeczności z nadal prowadzonymi przeze mnie poszukiwaniami żony.... dobrej żony... To może by tak bogatą żonę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz