Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2011

O taki sobie dzień

Wyszliśmy z Dzieckiem z domu naprawdę wcześnie jak na sobotę. Z wściekłości na M oczywiście. Fakt że jest niedostatecznym mężem oraz dysfunkcyjnym rodzicem nie robi już na mnie większego wrażenia, ale kiedy zawodzi jako przyjaciel, to no cóż, nie pozostaje nic innego jak zabrać Dziecko i trzasnąć drzwiami. Co właśnie uczyniłam dziś o 10.12 z rana po tak sobie przespanej nocy. Dziecko jak to dziecko, wyczuwa klimat. Po prostu bosko zrekompensowało mi braki na polu pożycia rodzinnego i zapewniło cudowny dzień, pełen uśmiechu, komunikacji i spokoju. Chyba był to pierwszy dzień bez NIE odkąd Dziecko nauczyło się mówić. A przepraszam, w kąpieli było NIE w związku z myciem włosów, ale to szczegół. Do tej pory znałam tylko z opowieści dzieci, które umieją spać w każdych warunkach i nic ich nie obudzi. Sądziłam że mój egzemplarz nie ma tego genu czy cóś, w każdym razie, że mnie ominęło takie błogosławieństwo. Tymczasem Dziecko przegonione przez trzy sklepy (ale nie Lidla!) zasnęło w samochodzi...

Po po po

Jeśli będę rozpakowywać jedną walizkę dziennie i robić jedno pranie dziennie to w ten sposób mogę "żyć wakacjami" do marca. A w marcu Siostra i wiosna, to może jakoś przetrwam. Ale szok, minus dwanaście.... Weszłam w fazę wyparcia. Robię co trzeba, ale jakby mnie to nie dotyczyło. Odwlekam moment pójścia na zakupy, czuję że Lidl będzie gwoździem do trumny klimatu równikowego, który nadal panuje w mojej duszy. Po domu chodzę w crocsach, żeby było wakacyjniej. Zresztą crocsy dają radę i po śniegu, skarpetki nie dają, ale to wina skarpetek. Crocsy rządzą. Z wakacji oprócz crocsów przywiozłam jedno opalone ucho, wałeczek na brzuszku od kluseczków z mleczkiem sojowym, strupki na paluszkach, kilka koralowców i muszelek, 43289 ciuszków oblanych olejem, co mi wybuchł w walizce. W domu bałagan, góry prania na różnych etapach gotowości wsadzenia do szafy, trochę walizek z resztkami bagażu, takimi co nie wiadomo nigdy co zrobić, no bo do czego mi teraz balsam do opalania 50 UVA/UVB? Do...

Tak to sie robi

To teraz o tym, jak bylo. I nadal jeszcze jest przez jeden dzien. Suuuuuper bylo. I jeszcze bedzie przez ten dzien. Zapomnialam soczewek i dezodorantu, takie tam drobiazgi zupelnie rzadko mi potrzebne. Wszystkie buty mnie obtarly po kolei, sprawdzone w zeszlym roku sandalki, clarksy oraz kupione tutaj hush pupies. Mam bable na wszystkich palcach oraz na stopach od gory, od dolu i od piety. Ostatecznie na pchlim targu nabylam crocsy w kolorze krokusa czyli krokus crocs, za 4 tutejsze dolary i od tej pory zadne przebiegi mi nie grozne choc do sukienki prezentuja sie raczej slabo. Po za tym tu nie ma przestepstw. Osiagneli to w sposob prosty acz zupelnie niezgodny z zasadami AP i NVC - czyli przez surowe kary, na czele z kara smierci, poprzez bicie kijem (np. za huliganstwo) oraz wysokie grzywny za wszystko, a takze mocno wysrubowane ceny alkoholu. Czlowiek sie dlugo zastanawia czy napic sie piwa czy moze lepiej kupic sobie i rodzinie obiad. No wiec jest czysto i bezpiecznie. Acha i jeszc...

W drodze

Jak przerwac tak niezreczna cisze? Wypadalo by od przepraszam, ale przeciez jestesmy tu dla przyjemnosci, mam nadzieje.... Wiec moze od wyjasnienia ze chwilowo pisze z maczka, wiec polskich znakow nie bedzie. Jestem ostatnio w drodze. Wpadam na moment na chatę zrobić imprezkę lub gdy odwiedza mnie Dziecko. Tak to żyję na walizach. Ale w sumie nie będę narzekać. Takie życie jakie marzenia noworoczne. Trzeba było sobie wymarzyć nudne życie według dobowego zegara biologicznego, to bym miała porządek w mieszkaniu oraz w strefach czasowych. A tak sobie zażyczyłam szeroki krąg znajomych i podróże. Trzeba uważać co się pisze. Cóż poza tym. Eksperymentowałam, czy po wściekłych mam kaca. I mam. Ale wracajac do podrozy, to owszem owszem narzekac nie moge, mam cokolwiek egzotycznie i rozmaicie. W piatek spada na mnie pol metra sniegu gdzies przy kole podbiegunowym, a w dwa dni pozniej obcieram pietki w sandalkach i zastanawiam sie ktory kostium kapielowy lepiej lezy. Jest naprawde cudownie. Nigdy...

Kaczka dziwaczka

Spotykać się z kimś za rzadko nie jest fajnie. Na początku tak tego trochę sztywno i ogólnie trudno się rozkręcić. Ale też super jest się spotkać z kimś kogo się dawno nie widziało, no nie? Więc w sumie szklanka jest w połowie pełna. Ale o czym to ja chciałam... że no jak się tak spotkać i nadrabiać te zaległości w życiorysach wzajemnie, to człowiek ma okazję stanąć z boku i na siebie popatrzeć i posłuchać. I taki człowiek może na ten przykład dojść do wniosku, że zupełnie odjechał. Wsiadł w pociąg i odjechał. A ten jego rozmówca pomachał ręką i poszedł do domu nic nie rozumiejąc. Ale może to tylko fobia? Może to jest zupełnie normalne, że zawartość mojej szafki łazienkowej i lodówki niewiele się różnią? Bo ja naprawdę lubię te dziwne rzeczy i mnie to cieszy i uzupełnia, ale jak tak siebie posłuchałam to to wszystko brzmi jak lekkie kukunamuniu i bez wysiłku bym mogła teraz nawet wywalić na swój własny temat prześmiewczego paszkwila. Człowiek tak ze sobą przebywa na co dzień i nawet si...