wtorek, 4 stycznia 2011

Nie dzień

Dziecko powiedziało do mnie "nie" 1483 milionów razy dzisiaj. To obala teorię, że dzieci mówią rodzicom "nie" tyle razy ile "nie" usłyszą. To się nie zgadza. Nie nie nie. I jeszcze mam nadwyżkę na najbliższych parę lat świetlnych. A może to jest tak, że rodzice słyszą od dzieci "nie" tyle razy ile sami powiedzieli tych "nie" jako dzieci?
Aha i jeszcze "ja nie chcę".
Nie chcę wstawać, nie chcę myć ząbków, nie chcę się ubierać, nie chcę śniadania, nie chcę do przedszkola, nie chcę zupy, nie chcę na spacer, nie chcę zapinać pasów.

Ten dzień był walką.
W jednym narożniku Dziecko, waga delikatnie mówiąc lekka, ma jednak tą przewagę, że konsekwentnie powtarza ciosy, kiedy już przeciwnik sądzi, że nie da się po raz kolejny wykonać tego samego manewru, Dziecko celuje po raz setny w piszczel.
W drugim narożniku Matka, ma przewagę w masie, ale wbrew przewidywaniom jej doświadczenie życiowe czyni ją powolną i naiwną. Na dodatek podczas walki jest nieustannie rozpraszana przez własną ekipę, czyli M, ból głowy, zupę, pranie oraz sabotażystę - tor do hot wheelsów.

Teksty Dziecka z dzisiaj:
- To ja zrobię sok sam, a ty się pobaw w pokoiku.
Drżącymi rękami ściskam Zygzaka i czekam na odgłosy katastrofy z kuchni. Po chwili słyszę:
- Poproszę taborecik.

- Nie chcę mięsa. Czy mamy mięso w czekoladzie?
Cóż, wyjątkowo nie mieliśmy.

Na spacerze Dziecko:
- Zapytaj mnie czy są tu jacyś przebierańcy?
- Yyyy?? Czy są tu jacyś przebierańcy?
- Tak, mama przebrała się za barierkę, taką do zgarniania śniegu! Hahahahaha!
- Yyyyy?

Do M:
- Kiedyś byłem chory i musiałem iść ... no gdzie?
- Do doktora.
- Bardzo dobrze, do doktora. Powtórz, do doktora.
:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz