wtorek, 9 listopada 2010

Pchła sieciowa

Angelina Jolie została jak się zdaje skutecznie wykurzona przez medykamenty, ale to zostanie ostatecznie postanowione przez niestrudzoną Dr. House za dwa tygodnie. Tymczasem nie mogę spać. To chyba z tęsknoty. Albo z metaprednizolu, ulubionego lekarstwa Dr. House. I mojego, do wczoraj, kiedy to zanikła potrzeba snu.
Rano jest nudno. Zaczyna się w zasadzie robić fajnie tak po piątej. Ale wcześniej, nic, tylko pasjans. Po piątej budzą się organy wewnętrzne i chcą jeść. A kasza jaglana gotowana przed wschodem słońca, jak wiadomo, ma właściwości magiczne.
Przejrzałam bibliotekę fotografii rodzinnych.
Obejrzałam wszystkie filmiki na których Dziecko się zapluwa, wykrzywia, marszczy, kiwa nóżką i ziewa. Na wszystkich wołamy "niesamowite! popatrz, uśmiecha się/ziewa/marszczy/kiwa" - wstawić właściwe.
Zrobiłam risercz na swój temat w internecie i znalazłam kilka referencji, których nie wystawiłam. Jednak najciekawszym odkryciem jest to, że figuruję na liście śmiesznych nazwisk nr 4.97. Ludzie to mają pokręcone poczucie humoru.
Bezskutecznie poszukuję narzuty bądź tkaniny obiciowej w stylu Ameryki Południowej, chyba będę musiała się osobiście udać do źródła i se kupić, bo w tym internecie to nic nie ma.
I ja chyba chcę dekoratora wnętrz.
Remont mi się szykuje, bo skurczybyki znowu spaprali nam dach, po ścianie się lało i teraz mam nieproszoną roślinność pnącą w szafie z obuwiem.
Dobra, idę na tą magiczną kaszę. Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz