czwartek, 18 listopada 2010

M jak malakser

Zakaz palenia wpłynął na moje życie w sposób mało istotny. Aczkolwiek smrodliwość M po powrocie z "pracy" jest cokolwiek mniejsza. Ubrania nadal pachną proszkiem do prania.
Sam M pachnie "pracą".
Mówi: "Trzeźwy jestem, tylko podekscytowany, wypiłem tylko 7 wódek z redbulem i 3 tekile, nie jestem pijany, premiera będzie, przeciek był, podkupili gościa, firmy się łączą, a prezes odchodzi. Ale ja trzeźwy jestem.".
Hmm, na razie. Rano zobaczymy.
Wiadomo, jak każda żona mam wbudowany fabrycznie alkomat. Szwajcarska robota, nie zawodzi.
A jakby jednak zawiódł, to zawsze mam w odwodzie wykrywacz kłamstw z CIA, też fabryczny.
Taka jestem full-wypas wersja. Wiadomo.
Jak mój malakser. Ja i mój malakser. Szkoda, że kryptonim M już zajęty, bo teraz byłoby M jak malakser.
Aż się spięłam i wykombinowałam, jak z dozwolonych 10 składników poczynić ciasto, które zrealizowało dla mnie moje Dziecko przy użyciu mojego malaksera. A następnie odkurzyło w mojej kuchni - Dziecko, nie malakser. Nie żartuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz