wtorek, 3 sierpnia 2010

Pacjentka nr 215

No i dopiero co pochwaliłam się moją stabilną sytuacją mentalną, aż tu nagle niespodzianie o godzinie 4.35 obudziłam się w ciemnym i wilgotnym pokoju z sapiącym i włochatym demonem stresu czającym się w kątku mojego umysłu.

Przepraszam, czy leci z nami psychoanalityk?

Jedno kościste odnóże demona to wybór przedszkola.
Drugie, najbardziej owłosione, jak zrobić zakupy, a potem jedzenie, spełniające jednocześnie niżej wymienione warunki: dietetyczne, zdrowe, typowe polskie, wegetariańskie, proste w wykonaniu, z sosem, bez nabiału. No i smaczne, pfff.
Trzecie, z czternastoma przeginającymi się stawami, to jak zwiedzić Warszawę w 8 minut?
Czwarte, ociekające krwią, jak spakować się jednocześnie na wakacje na wsi, trzy delegacje z czego jedną zagraniczną lotniczą, wesele i kilka dni roboczych w biurze?
Piąte, karłowate, to czy będzie pogoda? No jakaś będzie, ale czy będzie pogoda?
Szóste, to zakończone pazurem, to strach przed kredytami i starością.


Ma 6 odnóży? Tylko 6? Na pewno? Eeee, to zwykły pająk domowy, pani jest zdrowa, proszę nie zajmować kolejki, tu są ludzie z prawdziwymi problemami!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz