sobota, 31 lipca 2010

W moim śnie...

W moim śnie, którego do końca nie pamiętam, opowiadałam Pierwszej (siedziała tyłem, nie wiem jak wygląda) co planuję napisać na blogu. Oczywiście to czego nie pamiętam, to treść tej notki. W każdym razie dotyczyła M i małżeństwa w świetle czytanych przeze mnie właśnie równolegle książek - Być kobietą i nie zwariować oraz I że cię nie opuszczę. Według obu przedstawionych tam teorii M był mężem do bani. Co zresztą potwierdziła teściowa podczas ostatniej wizytacji. W realu.
Anyway, Pierwsza odpowiedziała, że taką notkę ktoś już napisał i żebym się nie wysilała.
Ogólnie po co się wysilać. Co kupię, to zaraz brakuje w lodówce, co ugotuję, to zjemy, co upiorę to się pobrudzi, co zaplanuję schudnąć, to przytyję, co wymyślę notkę, to się okazuje, że ktoś już to napisał. Internet pełen plagiatorów.

Tylko Dziecko jest jeszcze moją nadzieją na sukces życiowy. Dlatego zaczęłam uczyć je pić z kieliszka, żeby na ludzi wyszło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz