Przerwane kontinuum
Spakowana jestem.
"Nawet ugruntowany poziom niepokoju ma tendencję do trwałego utrzymywania się, bo nagła utrata "powodu do zmiartwień" może wywołać niepokój o wiele głębszy i w nieporównywanie ostrzejszejszej formie. Dla człowieka, którego naturalnym stanem jest balansowanie na krawędzi katastrofy, nagłe zapewnienie mu całkowitego bezpieczeństwa będzie tak samo nie do zniesienia, jak urzeczywistnienie się najgorszych obaw." Jean Liedloff
No właśnie (Pan Józek, hodowca kurczaków), strasznie mi dziwnie tak bez Dziecka. Może ta krawędź katastrofy to lekka przesada, ale bardzo dużo rzeczy można zrobić w krótkim czasie i jeszcze film sobie obejrzeć w tivi popijając białe wytrawne. Bardzo mi dziwnie. Ciągle nasłuchuję, czy gdzieś nie woła. Wszędzie się natykam na zabawki, książeczki, skarpetki i strasznie mi tęskno. I dziwnie.
I Zygzak się odnalazł, ale nie ten co odjechał wczoraj, bo ten się znalazł przedwczoraj, a wczoraj zginął ponownie. Inny jakiś wrócił. A Rajdek w drodze. Nie wiem, jak na siebie zareagują. Jak pies z kotem?
Ja naprawdę nie wiem, co ze sobą zrobić, jak jestem sama bez mojego "powodu do zmartwień". Odzwyczaiłam się.
"Nawet ugruntowany poziom niepokoju ma tendencję do trwałego utrzymywania się, bo nagła utrata "powodu do zmiartwień" może wywołać niepokój o wiele głębszy i w nieporównywanie ostrzejszejszej formie. Dla człowieka, którego naturalnym stanem jest balansowanie na krawędzi katastrofy, nagłe zapewnienie mu całkowitego bezpieczeństwa będzie tak samo nie do zniesienia, jak urzeczywistnienie się najgorszych obaw." Jean Liedloff
No właśnie (Pan Józek, hodowca kurczaków), strasznie mi dziwnie tak bez Dziecka. Może ta krawędź katastrofy to lekka przesada, ale bardzo dużo rzeczy można zrobić w krótkim czasie i jeszcze film sobie obejrzeć w tivi popijając białe wytrawne. Bardzo mi dziwnie. Ciągle nasłuchuję, czy gdzieś nie woła. Wszędzie się natykam na zabawki, książeczki, skarpetki i strasznie mi tęskno. I dziwnie.
I Zygzak się odnalazł, ale nie ten co odjechał wczoraj, bo ten się znalazł przedwczoraj, a wczoraj zginął ponownie. Inny jakiś wrócił. A Rajdek w drodze. Nie wiem, jak na siebie zareagują. Jak pies z kotem?
Ja naprawdę nie wiem, co ze sobą zrobić, jak jestem sama bez mojego "powodu do zmartwień". Odzwyczaiłam się.
Komentarze
Prześlij komentarz