czwartek, 24 czerwca 2010

Dzień siódmy.

Właśnie pokonałam tygodniowy jetlag i mniej więcej załapałam nowy rozkład jazdy. W samą porę, bo dziś wyjeżdżam, o ironio!
Mam też dziś pierwszy leniwy dzień, czyli malowanie paznokci i leżenie na łóżku z laptopem. Naprawdę fajnie. Ach, muszę jeszcze jakimś cudem upchnąć 2543 nowych bluzeczek do walizki i mogę jechać. Moja karta kredytowa aż się zaczerwieniła od częstego prześlizgiwania się przez czytniki. Mam za to zapas odzieży na 14 najbliższych sezonów, biorąc pod uwagę, jak krótkie mamy lato.
Normalnie było cudownie, poznałam wspaniałych ludzi, wypiłam 834 margarity i spędziłam czas zupełnie nietypowo, a to przecież chodzi na wakacjach. Jednocześnie jestem chora z tęsknoty, więc wszystko się dobrze składa. Wakacje idealne.
I'm lovin' it.

2 komentarze: