W poszukiwaniu samotności

Poszłam sobie do kina, aby pobyć sama. I aby zobaczyć film, który przy okazji był super, i jeśli kiedyś będę robić filmy, to właśnie takie, o miłości i filozofowaniu z umiarem. Nie sądziłam że polubię Allena, ale się udało.
Ponieważ film leci już od stu lat, sala była pusta. Ale chyba feromony zadziałały, bo z obu stron dosiedli się do mnie ludzie i chyba byłam jedynym człowiekiem z dwoma sąsiadami na sali.
Pani z prawej jednostajnym ruchem pożywiała się popcornem przez 120 minut, natomiast pan z lewej kręcił się, komentował głośno, wybuchał śmiechem, powtarzał co fajniejsze kwestie, stale wyjmował ajfona i czytał smsy od niejakiej Paradise (a co, jak siedzi koło mnie tak aktywnie, to sobie poczytałam, czego chce Paradise w trakcie moich Chwil Bez Dziecka). Najgorszy był jednak zapach pana z lewej. Na pewno wydał fortunę na flakon eau de cośtam, ale z mojego punktu wąchania, były to zmarnowane pieniądze. Cuchnia jakich mało, którą epatował z każdym ruchem i smsem.

Koję zmaltretowany nos likierem czekoladowym prosto ze strefy bez ceł.
Tak przy okazji, lecę do Nowego Jorku. Można powiedzieć, że służbowo, robić risercz dla mojego drugiego ja. Jupi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

System update

Zwierzątka

Dawno dawno temu