poniedziałek, 3 maja 2010

Tytułem wyjaśnienia

Blog ten, podobnie jak kilka zaprzyjaźnionych innych stron, przeżywa kryzys spowodowany brakiem weny. Brak weny wynika natomiast z braku zawirowań w życiu osobistym, czyli z nudy, czyli z mojego malutkiego zen i fengszui.
W zasadzie mogę powiedzieć, że minione 12 miesięcy było dla mnie trudne i blogasek powstrzymywał moją piątą klepkę przed pokusą spakowania się i wyskoczenia na Mauritius. Były momenty zwątpienia. Głównie spowodowane niemożnością skoordynowania mojego życia z życiem pozostałych członków mojej małej jednostki społecznej. Natomiast teraz mamy społeczność jedności i wszystko układa się cacy.
Dziecko chodzi spać do własnego "malutkiego łóżta", zasypia samo, lubi się z M, daje odpocząć, wytłumaczyć sobie co nieco, siada na nocnik i śpiewa Niemena.
Ja wiem, co mam robić, rozumiem, co czuję, czasem odpuszczam, czasem akceptuję i z uśmiechem na ustach szoruję podłogi, siekam jarzynki i rozwieszam kolejne pralki prania.
Choć oczywiście momenty się zdarzają. I ja robię wtedy mentalną notkę, zapamiętuję, buduję jakieś zgrabne sarkastyczne zdanie i planuję to puścić w cyberprzestrzeń. Ale potem, gdy siadam przed laptopkiem Blu, to zapominam, kursor miga w pustym okienku, a ja nic.
Dodatkowo niezależność mojego alter ego wprowadza mnie w stan lekuchnej schizofrenii.

Ale, co ważne. Dziecko w delegacji w tym tygodniu, a gdy dzieci nie ma w domu....
rodzice mają telewizor tylko dla siebie. Co przypomina mi, że zmarnowałam 2 godziny oglądając Seks w wielkim mieście. Żenujące. Brrr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz